wtorek, 7 sierpnia 2012

Z świata gier - CD Projekt RED bloguje

CD Projekt RED - rodzime studio, które pokazało pazurki dzięki dwóm, świetnym produkcją osadzonym w świecie Andrzeja Sapkowskiego - Wiedźmin i Wiedźmin 2: Zabójcy królów, postanowiło założyć własnego bloga (Wymagana jest znajomość języka angielskiego!). 



Na łamach tej strony będą publikowane różne informacje - od ciekawostek aż po informacje z nadchodzących i istniejących produkcji studia. Mimo, że blog powstał już dziś, to już są trzy posty. 

Jeden wpis dotyczy procesu produkcji filmu "52 i pół" (52 and a half) - stworzony za pomocą silnika graficznego RED prezentuje opowieść utrzymaną w duchu Wiedźmina. Film jest nie związany z grą, jest to osobna opowieść.

Osobiście polecam zapoznać się z 6 minutową produkcją, bo warta jest tych paru minut - szczególnie, jeżeli do gustu przypadły Ci książki Sapkowskiego jak i gry studia!




piątek, 3 sierpnia 2012

Promocje! - Weekendowe wyprzedaże na Steam i Good Old Games

Mamy dwie okazje, aby uszczuplić nasze konta bankowe - wyprzedaż na Steam, która poprzedza QuakeCon, a w promocyjnych cenach są produkty Bethesda oraz weekendową wyprzedaż na Good Old Games gdzie dostaniem parę świetnych tytułów z stajni TopWare!

Steam:
Good Old Games:
Oraz, aktualnie trwają dwie akcje "zapłać ile chcesz". Jedna to znane Humble Bundle (kończy się za 6 dni, w momencie pisania tego postu), tym razem w edycji muzycznej a druga to lipcowy Indie Royal (kończy się za 22 godziny, w momencie pisania tego postu). Zapraszam do zapoznania się z tymi akcjami! 

poniedziałek, 23 lipca 2012

Promujemy! - Limbo Ep. 8 [FINAŁ] - "Veda jest kiepski w zakończeniach."

Oto się stało, Veda dodał ostatni odcinek od Limbo, za niedługo nowa seria "Let's play", którą też będę promował. Jednak, zanim to nastąpi, zapraszam do oglądania~ 


Jeśli chcesz bliżej poznać Vede i jego filmy, zapraszam za kulisy - klik!

Moim zdaniem - Portfele na diecie, czyli krótko o Steam Sale

Każdy graczy, który bardziej wciągnął się w granie prędzej czy później będzie musiał stanąć oko w oko z Steam'em - platformą umożliwiającą zakup gier przez internet i pobranie ich za pomocą specjalnego klienta. Jedni ją nienawidzą, ze względu na zabezpieczenia DRM, drudzy kochają za prostotę i ułatwianie życia. Nieważne jednak do której grupy się należy, są takie momenty (dokładnie 2, słownie dwa), w którym wszyscy płaczą i kupują gry, za pół darmo, ale jednak! Tak! Pora pokazać, czym tak na prawdę jest Steam Sale!

Wyprzedaż na Steam to taki okres w roku, kiedy w jednym momencie padają serwery Paypal'a oraz samej platformy Valve. A wszystko przez to, że 5 milionów (słownie pięć milionów) graczy wyciąga z portfeli karty kredytowe i zaczyna przeglądać, wypatrywać, gmerać i przeszukiwać, aby w końcu znaleźć upatrzoną ofiarę - a później już tylko z górki, dwa do trzech kliknięć, parę uderzeń w klawiaturę i oto gra stała się nasza a nasze pieniądze stały się własnością Valve! 



Gdzie jest cały fenomen tej wyprzedaży? Oczywiście w obniżkach, ale nie byle jakich, bo aż do 75% - przy czym cała magia jest w tym, że Steam daje wielkie światowe produkcje za śmieszne kwoty. Można dostać dla przykładu Portal 2 za 3€ czyli 12 zł (mniej więcej, zależnie od kursu walut), gdzie sama gra jest warta 15€. Zły przykład? Przeto Portal 2 jest grą od Valve, właściciela Steam, to coś innego... hm, może coś polskiego, coś dobrego? Pierwsza część Wiedźmina za 1,99€? Bulletstorm, dziecko People Can Fly*, za 3€? Fable III wraz z dodatkami za 12€? Toż to śmieszne ceny, a gry, które warte są każdej złotówki można łatwo przypisać do naszego konta. Tego roczna promocja, prócz typowych wielkich obniżek dała użytkownikom możliwość decydowania, co ma być następne po przez głosowanie, drobiazg a cieszy. Po za tym, doszły flash'e, czyli szybkie oferty, które też dość efektownie uszczuplały nasz portfel. Ogólnie, cały Steam Sale można nazwać efektowną dietą naszych portfeli. Gier na koncie przybywa a pieniędzy na koncie ubywa, raptownie. Może dojść do naprawdę skrajnych przypadków, więc trzeba znać umiar, wiedzieć kiedy powiedzieć dość. Letnia nie jest jedyną, a do zimowej dojdzie parę nowych tytułów, które też warto znać. Problem z tą skrajnością jest także taki, że kupuje się gry, w które się później nie gra - ironicznie, kupuje się po to, aby wydać kasę a nie grać i się bawić.


Moim zdaniem warto się na tą wyprzedaż, o ile nas ona interesuje, przygotować na trzech poziomach - mentalnie, finansowo i czasowo. Mentalnie, bo trzeba tak na prawdę zrozumieć, co się chce kupić a co jest nam nie potrzebne. Warto wcześniej przejrzeć na przykład serwis keye.pl czy ultima.pl. Można też oblukać allegro.pl, przy czym uwaga na oszustów tam, łatwo się wkopać a później ciężko wykopać. Może być, że na tych serwisach trafi się na promocje i będzie się bardziej opłacało kupić tam, niż na Steam. Przygotowanie finansowe polega na tym, aby odłożyć sobie pewną kwotę na te wszystkie gry, które chcemy kupić (po ówczesnym przemyśleniu, oczywiście). Tak, aby nie nadszarpnąć sobie za bardzo budżetu na inne, ważniejsze, sprawy. Czas, który trzeba poświęcić na to święto dla graczy, to tak na prawdę kilka sekund w ciągu dnia podczas leniwego przeglądania internetu i oglądania zdjęć słodkich kotków. Wystarczy odświeżyć co jakiś czas stronę Steam'a, aby nie minęła nas jakaś promocja, na którą czekamy. 

Prócz tego, warto także pogadać ze znajomymi, bo to jest okazja, aby kupić grę w którą fajnie będzie pograć z kimś przez internet. Dla przykładu można dostać za pół darmo Left 4 Dead 2, Payday: The Heist, Worms: Reloaded czy Counter-Strike. Przecież dużo lepiej gra się z kimś niż samemu. Warto też, o ile nie jesteśmy zgorzkniałymi do cna ludźmi, sprawdzić bliskiej nam osobie niespodziankę w postaci gift'u na parowej platformie. Może nie cieszy tak jak wersja pudełkowa, bo te mają swoją magie, ale zawsze jest to po prostu miły gest z naszej strony.



Mroczną stroną tego całego fenomenu jest, prócz umierających serwerów, to, że często może się okazać, że jednego dnia kupimy grę z 50% rabatem a drugiego będzie ona 75%. Nie da się przewidzieć co będzie na następny dzień w promocyjnej cenie, więc warto się przygotować na to, że jednak zdarzy nam się te parę złotych przepłacić. Nie polecam także kupować w godzinach szczytu - warto chwilę odczekać po tym, jak pojawią się nowe oferty bo serwery zwyczajnie są zapchane i mogą nie wytrzymać. Nie ma też co liczyć na szybkie pobranie się nowych tytułów - ilość pobieranych danych przerasta techniczne możliwości sklepu. Pobieranie będzie się wlokło godzinami, póki trochę emocje nie opadną, ale to jest mała cenna za taką promocje.

Ogólnie, trzeba uważać na całą tą wyprzedaż, bo nasze portfele i konta bankowe szybko zaczną świeci pustkami. Jednak jak podjedziemy do niej z rozsądkiem, to zyskamy dużo świetnych tytułów za śmieszne pieniądze albo sprawimy komuś miłą niespodziankę. Najlepiej powiedzieć, że trzeba uważać i tyle!

* - People Can Fly jest polskim studiem. Współpracuje z Epic Games, twórcami Gears of War

piątek, 20 lipca 2012

Infero93 ocenia - The Binding of Isaac

Edmund McMillen, znany skądinąd z pewnej gry, która o powiada przygodach mięsnego chłopaka, powraca, aby przedstawić nam kolejną zwariowaną, ciężką, zaskakującą i ciekawą grę. To dzieło cechuje ponadto odwaga, bo nie boi się sięgać po kontrowersyjne treści! Oto Binding of Isaac, gra, w której wcielamy się nagiego chłopca, który ucieka przed opętaną matką w czeluści niebezpiecznej piwnicy!



Zanim przejdziemy do tego, czemu ta gra jest miodna do bólu, chciałbym zacząć od mankamentów - tytuł jest oparty na technologi Flash, tworzonej przez firmę Adobe. Niestety, gra mocno traci z tego powodu, jeśli chodzi o płynność. Nawet na mocnych maszynach jest w stanie spowolnić do tego stopnia, że robi się pokaz slajdów. Jednak, można przymknąć na ten problem oko - gra nadrabia tak na prawdę wszystkim, czym dysponuje.

Zaczynimy od muzyki w grze, tworzonej przez Danny'ego Baranowsky'ego. Ci co grali i docenili muzykę w Super Meat boy, pewnie już wiedzą, że nie ma się o co martwić. Danny dał piękny pokaz sowich możliwości tworząc kolejny soundtrack, który idealnie współgra z grą. Wolniejsze tony podczas eksploracji i szybsze podczas wymagających walk z potworami wpadają w ucho i szybko z niego nie wychodzą, świetnie budując klimat. Ważnym jest, że w ogóle nie denerwują a i szybko się nie nudzą. Muzyk odrobił lekcje na piątkę w tej produkcji i należą mu się za to gromkie brawa!



Z muzyki przejdźmy do kontrowersyjności tej gry - z czego ona wynika? Otóż w grze praktycznie każda postać ma nawiązanie biblijne. Niektórych może to urazić, bo często są to przedstawienia dość groteskowe. Choćby sam Isaac, który biedny musi walczyć z potworami bez bielizny. Jako ciekawostkę dodam, że jest tylko jedna postać w grze, która nie ma nawiązania biblijnego. Nazywa się ???, zaciekawionych tą postacią odsyłam na stronę BindingOfIsaac.wikia.com

Graficznie gra prezentuje się przyjemnie. Jest ładna, po prostu. Od razu widać, że twórcy nie chcieli robić z tej produkcji mrocznej gry z gatunku survival horror. Jest to raczej przyjemna gra przygodowa, kładąca nacisk na eksploracje i poszukiwanie przedmiotów. Animacje są płynne, o ile Flash nie odmawia nam posłuszeństwa, za razem są one bardzo dopracowane. Widać, że twórcy dopieścili ten element gry. Elementy wystroju lokacji są ciekawe, czasami troll'ujące, choćby beczki TNT, które są tylko teksturą na ścianie. Ważnym jest, że gra jest całkowicie losowa. Tak na prawdę nie da się mieć dwóch, takich samych przebiegów gry. Za każdym razem będziemy zdobywać zupełnie różne item'y, a gra ma z czego losować, bo jest ich ponad 279 (w wersji z dodatkiem, podstawowa ma ich tylko 171). Będziemy walczyć z różnymi typami wrogów, jednymi słabszymi, jednymi silniejszymi, omijać wyszukane pułapki, odkrywać sekretne pokoje i wydawać centy w sklepie.

Jak wygląda grafika w grze

Gra nie jest prosta, co to, to nie. Jest niekiedy trudna, nastawiona często na utrudnianie graczowi rozgrywki. Może być, że zamiast zwykłej bomby, którą możemy podnieść wypadnie troll'ująca, która wybuchnie i, przy odrobinie nieszczęścia, nas zabije. I co wtedy? Wtedy musimy zaczynać wszystko od nowa! Nie ma tutaj save'ów, checkpoint'ów czy innych ułatwień. Zawsze zaczynamy od początku. Czy to jest denerwujące? Nie! Wręcz przeciwnie, służy tej grze i powoduje, że gracz chce spróbować jeszcze raz i jeszcze raz (syndrom to jest ostatni raz). Aby ukończyć Binding of Isaac, trzeba mieć duża dozę umiejętności, trochę doświadczenia w tej grze, które się nabywa w miarę umierania w niej oraz odrobina szczęścia, żeby zdobyć dobre item'y.

Całkiem dobrze wyposażona postać, gotowa na walkę z ostatnim boss'em
(Screenshot jest z blogu Mironix-Gaming)

Czy jest warta kupna? Oczywiście, jest to gra, która tak na prawdę nigdy się nie kończy a przyciąga na długie godziny, które mijają zdecydowanie za szybko. Warto się z tą grą bliżej zapoznać, bo jest to po prostu niezły kawał roboty!

Polecam ten tytuł!

Dodam także, że Mironix jest zapalonym wielbicielem i podczas stream'ów dość często gra w tą grę. Gorąco zapraszam na jego kanał na Twitch.tv, w praktycznie każdy dzień tygodnia od 21 do 24. Po za tym, wiem także, że Veda już zaopatrzył się w swoją kopie i także będzie dawał pokaz swoich umiejętności, będzie go można podziwiać na jego kanale!

środa, 18 lipca 2012

Promujemy! - Limbo eps. 5,6 i 7!

Ze względu na małe zamieszanie w moim życiu prywatnym z związku z studiami (dostałem się!) nie dodawałem nowych odcinków od Vedy, po prostu nie miałem jakoś czasu, ale już naprawiam swój błąd. Kompilacja 3 odcinków (w tym 7, świeży niczym bułeczki prosto z pieca):


Limbo Ep 5 - "Veda jest kiepski w przenoszeniu opon."


Limbo Ep 6 - "Veda jest kiepski w jeżdżacych drabinach."


Limbo Ep 7 - "Veda jest kiepski w manipulowaniu grawitacją."



Zapraszam także na kanał Vedy!

sobota, 14 lipca 2012

Klasyka pełną parą - Smutny dzień...

Smutny dziś dzień... Oj smutny. Moja leciwa konsola Playstation 2 odeszła na zasłużoną emeryturę, a przynajmniej jej laser. Konsola nie jest w stanie czytać płyty DVD a płyty CD w ledwo odczytuje i łapie zwiechy w trakcie odtwarzania. Niestety, najpierw użycie płyty do czyszczenia soczewki a później przeczyszczenie soczewki alkoholem (po ówczesnym rozebraniu konsoli), nie pomogło. Trzeba będzie kupić nowy laser do konsoli, ale tym zajmuje się ktoś inny - cały proces rozebrania, przeczyszczenia i zmontowania z powrotem konsoli był wykonany przez osobę trzecią, gdyż moje zdolności manualne kończą się na tym, że potrafię trafić młotkiem w swój kciuk podczas wbijania gwoździa. 


Zarazem, chciałbym napisać, że wszedłem w posiadanie (niestety przerobionej, ale jednak) konsoli Sony Playstation! Kultowa szara konsolka jest w stanie idealnym, a już pierwsza gra na nią idzie do mnie (ślamazarnie, ale zawsze) pocztą. Będzie to pierwsza część mojej ulubionej serii gier Dynasty Warriors. Postaram przejść się ją jak najszybciej, aby opisać swoje wrażenia z tej gry. Zarazem zacznę polować na wszystkie Tekken'y, jakie wyszły na pierwszą generację konsol od Sony. Jest także parę innych tytułów, które będę chciał dostać, ale są one na razie po za zasięgiem mojego portfela.


Wcześniej wspominałam także, że mam problem z podłączeniem konsoli Sony Playsation 2 do mojego monitora. Także miałem przez chwilę ten problem z moją nową-starą PSX, jednak na szczęście udało mi się go szybko rozwiązać. Wszedłem w posiadanie świetnego urządzenia, które jest w stanie konwertować (pewnie dlatego nazywa się konwerter) obraz z Chinch na VGA. Urządzenie jest przystosowane do pracy z konsolami i prawdę mówiąc spisuje się świetnie. Wcześniej, podczas gry z moim starym Grabber'em miałem ogromnego lag'a po między moim naciśnięciem klawisza na padzie a obrazem, który się wyświetla. Opóźnienie było rzędu 1 sekundy, co powodowało, że tak na prawdę nie dało się grać. Teraz nie mam tego problemu z moim nowym urządzeniem, wszystko wyświetla się na żywo i nie mam najmniejszego problemu ze skradaniem się w Metal Gear Solid, do którego namówiła mnie moja luba. Zobaczymy, czy poświecę tej serii więcej czasu, a trzeba przyznać, że miała ona ogromny wkład w świat elektronicznej rozrywki! 


Wracając do konsoli, która aktualnie przebywa na emeryturze mam pytanie, do tych, którzy czytają mojego bloga. Jestem chętny do dogadania się w sprawie kupna/oddania za przysługą konsoli PS2 wy wersji  FAT, sprawnej technicznie. Najbardziej zależy mi na działającym laserze, więc np. konsole z spaloną płytą główną, ale działającym laserem też wchodzą w grę! 


No, to na tyle, za niedługo pojawi się więcej wpisów z serii Klasyka pełną parą! Stay tuned! 

niedziela, 8 lipca 2012

środa, 4 lipca 2012

Rzut okiem - Super Meat Boy

Super szybka biegająca kulka mięsa, która próbuje uratować swoją ukochaną z rąk złego doktora, którego nikt nie lubi i wszyscy się z niego śmieją? Nie wiem jak wy, ale ja to kupuje! 



Super Meat Boy będąc dzieckiem studia Team Meat jest niezwykle wkur... denerwującą platformówką. Zaczęła swój żywot na konsoli Xbox 360 a dokładnie na Xbox Live. Niedługo potem trafiła na komputery osobiste, można ją dostać na platformie Steam. Będąc przedstawicielem tego prastarego gatunku wyróżnia się przede wszystkim: 

  • Tym, że jest cholernie trudna.
  • Tym, że nic stoi na przeszkodzie, aby była jeszcze bardziej trudniejsza.
  • Świetną oprawą graficzną (nawet na poziomach, gdzie króluje retro grafika)
  • Genialnym soundtrackiem i dźwiękami w grze.
  • Tym, że nie idzie w żadnym miejscu na łatwiznę, tym bardziej na kompromis.
  • Niesłychaną wręcz grywalnością.
  • Animacja na poziomie mistrzowskim.

W tej grze nie ma prostych poziomów, już pierwsze mogą dostarczyć nie doświadczonym graczom bólu głowy, palców (bądź kciuków) a w skrajnych przypadkach pozbawić ich biurka, tudzież całego komputera/konsoli. Ja sam dorwałem ten tytuł za 10 zł w Saturnie, dzięki serii Grywalność ponad wszystko, już zdążyłem dokonać parunastu rage quit'ów w tej grze. Jednak, ona ma to w sobie, że cały czas chce się spróbować jeszcze raz, jeszcze raz. Że nawet, jak przejdziemy cały poziom a nie zdobyliśmy najwyższej noty, to spróbujemy jeszcze raz i jeszcze raz. 

Można zadać sobie pytanie, po co się tak trudzić? Po co grać w grę, która po prostu na każdym kroku staje się coraz trudniejsza. A no dlatego, że jest ona warta trudu - prócz tego, co było wyżej wymienione dochodzi jeszcze fabuła, prosta, śmieszna i smutna za razem. Genialne przerywniki fabularne i ciekawe postacie. 

Dotarłem do drugiego świata w grze, robi się coraz trudniej, a ja brnę coraz wolnej, ale nie poddam się, bo ta gra jest warta tego! Wstrzymam się od oceny, póki co, ale już wiem, że będzie wysoka i że gra w pełni sobie na nią zasłużyła! 

piątek, 29 czerwca 2012

Współpraca z Vedakusakabe!

Znanym bardziej jako Veda, gracz, który na swoim kanałach: youtube i twitchtv prowadzi "Let's play" w przeróżne gry - znany najbardziej z genialnych filmików z "Amnezja: Mroczny Obłęd". Wczoraj, po krótkiej rozmowie, udało mi się nawiązać z nim współpracę. Będę promował jego filmiki na moim blogu, są tak genialne, że polecam je każdemu, kto choć trochę się interesuje grami! Na dobry początek zalinkuje pierwszy odcinek z "Amnezja: Mroczny Obłęd" pod tytułem "Danielowi urwał się film" oraz początek nowej serii filmików - tym razem na tapecie ląduje hit z Xbox Live, teraz także dostępny na komputerach osobistych, posępna i mroczna gra "Limbo". W odcinku pierwszym dowiadujemy się, że "Veda jest kiepski w zabijaniu pająków"! Zapraszam do oglądania!





Czytajcie mój blog lub subskrybujcie kanał Vedy na YT, aby dowiedzieć się o następnym odc.!

niedziela, 24 czerwca 2012

Rzut okiem - Red Faction: Armageddon

Lubię gry, których wydawcą jest THQ. Bardzo często prezentują one wysoki poziom - choćby dla przykładu Warhammer 40,000: Dawn of War, która jest wyśmienitą strategią. Ważną marką dla tego wydawca była Red Faction, była bo po kiepskiej sprzedaży najnowszej części - Red Faction: Armageddon - postanowiono dać sobie z nią spokój. Ja jednak postanowiłem rzucić okiem na tą grę - oto moje pierwsze wrażenie.



Zacznijmy od tego, że miałem uczucie deja vu - nigdy nie grałem w żadną z gier z serii Red Faction, Armageddon jest pierwszą, jednak miałem wrażenie, że już gdzieś to widziałem - po krótkim zastanowieniu się, stwierdziłem gdzie. W grze Saint Row: The Third! Widać, że to gra tego samego studia.

A teraz krótko o moich wrażeniach z gry - jak dla mnie jest to spoko gra. Ma swoje małe mankamenty, ale jednak są one do przeżycia. Nabiłem już 7 godzin w tej grze i czuje, że zbliżam się do końca, ale w sumie tej grze chyba tylko na złe by wyszło sztuczne wyciąganie fabuły. Jednak smutnym faktem jest to, że nie jest to sandbox. Szkoda, że zrezygnowali z otwartego świata, z tego co wiem, to sprawdził się on w poprzedniej grze z serii - Red Faction: Guerrilla. Mimo to, gra na razie daje czadu i ma cały czas pomysł na siebie.

Grafika dobra, a dodatkowego miodu grze dodaje zaawansowana fizyka niszczenia otoczenia. Jeżeli nie podoba się nam budynek, który stoi przed nami nic nie stoi na przeszkodzie, aby go zdewastować totalnie. Gra działa bardzo płynie, jest dobrze zoptymalizowana. Muzyka jest przyjemna, nie przeszkadza w rozgrywce a dobrze się w nią wpasowuje. Modele potworów i bohaterów są ciekawe, interesujące i unikalne. Po za tym, potwory świetnie kontrastują z mrokiem tuneli jak i wtedy, gdy spotykamy je na powierzchni Marsa.

Osobny akapit dostają cut-scenki w grze. Jak dla mnie mimika postaci jak i wyreżyserowanie są genialne. Miło się je ogląda, a także słucha. Do świetnie dobranych głosów dochodzą naprawdę epickie teksty, a polonizacja (wersja kinowa, napisy) daje rade. Widać, że tłumacze się przyłożyli, jednak dobrze, że nie zdecydowali się na dubbing. Nie zawsze wychodzi to nam, jak chcemy.

Za parę dni pojawi się recenzja tej gry, wtedy wywód na temat jej zalet jak i wad będzie dużo większy. 

Infero93 ocenia - Saints Row: The Third

Co uważam o grze, która pozwala mi wykonać zapaśnicze akrobacje na Bogu ducha winnych przechodniach, a później dobić ich wielkim, fioletowym, gibającym się na wszystkie strony dildo? Że jest miodna i ocieka pomysłem na siebie!



Zacznijmy jednak od początku - trochu historii. Saints Row to seria gier tworzona przez studio Volition, Inc, znane skądinąd z innej serii gier, dużo starszej zresztą, Red Faction. Czyli, jakby nie patrzeć, developer z renomą. Saints Row jest ich najmłodszą serią, a trzecia część, nosząca dość oczywisty tytuł The Third doczekała się już trzech dodatkowych kampanii w postaci DLC a w drodze jest już dodatek, co ważne, nie wymagający podstawowej wersji gry, o dźwięcznym tytule Enter the Dominatrix. Seria jest często porównywana, do swojego dalekiego, starszego, stonowanego i bardziej opanowanego kuzyna czyli Grand Theft Auto - i co ważne, często jest mówione (pisane), że jest to podróba dziecka Rockstar. Całkowicie się z tą opinią nie zgadzam

Każdy z nas pewnie zna Grand Theft Auto czy to z kultowych już części jak GTA III, GTA Vice City czy GTA San Andreas czy z młodszych odsłon serii jak na przykład GTA IV. Czy graliśmy czy nie, pewnie wiemy, że dawały one nam ogromną dozę wolności i ogromny, otwarty świat do zwiedzania i podziwiania, w szczególności San Andreas. Jednak były to dzieła, które kłady na realizm, często na poważną historię, niekiedy nawet smutną i nie pozbawioną trudnych wyborów (via IV część). Były zabawne momenty, były poważne momenty, jednak zawsze trzymały się one życia - Saints Row idzie w zupełnie inną stronę, tutaj także mamy ogromny, ciekawy świat do eksplorowania, ale wykonanie tego jest już zupełnie inne. Wszystko jest z zrobione z dużym przymrużeniem oka, ewidentnie widać, że twórcy chcieli zrobić tytuł śmieszny, często kontrowersyjny i niebojący się obrażać wszystko i wszystkich. Saints Row ma bawić, ma śmieszyć i na pewno nie jest w żadnym stopniu podobne do Grand Theft Auto.  


Wracając jednak do recenzji, chciałbym ją rozpocząć od opisu grafiki oraz efektów graficznych. Początek mojego wywodu będzie stanowiło luźno rzucone hasło - jest dobrze. Gram na komputerze, a grę uruchomiłem na najwyższych detalach i najwyższej, możliwej dla mnie, rozdzielczości (1650x1080). Pierwsze wrażenie, miodzio, i tak naprawdę utrzymało się ono do samego końca gry - jednak w grze pojawiło się parę błędów graficznych, które trochę ostudziły mój zapał, ale o tym zaraz. Począwszy od samego początku aż do samego końca grafika bardzo służy grze. Silnik jest bardzo dobrze zoptymalizowany, gra chodzi płynie, nie miałem spadku klatek, nawet jak działo się dużo na ekranie, a w tej grze potrafi się dziać. Wszelkiego rodzaju wybuchu, eksplozje i inne fajerwerki są bardzo przyjemne dla oka a co najważniejsze są efektowne i szybko się nie nudzą. Szata graficzna sama w sobie nie jest może dziełem sztuki, miasto jest ładne, przyjemne, tętniące życiem, jednak w swojej karierze widziałem dużo ładniejsze widoczki. Jednak, jak mówiłem, nie jest źle. Modele przechodniów są na przyzwoitym poziomie, jednak, co oczywiste, dużo więcej uwagi poświęcono modelom bohaterom głównym i pobocznym, a te są wykonane perfekcyjnie. Świetnie zgrana osobowość z sylwetką i głosem! Inną bajką jest nasz bohater, w którego się wcielamy - bo możemy stworzyć własną postać. Ja akurat jestem osobą, która raczej nie lubi ekstrawagancji w swojej garderobie i preferuje raczej normalny wygląd, jednak można spokojnie puścić wodze fantazji i stworzyć postać naszych marzeń (lub koszmarów). Ważnym elementem gry są samochody,  nie spotkamy tutaj żadnych prawdziwych marek, chociaż wiele modeli jest podobna do prawdziwych aut. Oczywiście, tradycyjnie dla serii, można te auta modyfikować od osiągów, po najmniejsze elementy wyglądu. Jednak nie obyło się bez błędów, prócz notorycznego wręcz zapadania się pojazdów pod tekstury pojawiają się takie kwiatki, jak pojawiające się przed nami nie wiadomo skąd postacie czy samochody oraz nagłe znikanie tychże elementów gry. Dziwne działanie fizyki w grze doprowadza do śmiesznych sytuacji - uderzając motorem w samochód, powodujemy iż nam, motocyklistą, nic się nie dzieje, a samochód wylatuje w powietrze na dobry metr, jak nie dwa. Dziwne to jest, bo Red Faction, inna gra studia Volition kładzie ogromny nacisk na fizykę i zniszczenia, a w Saints Row ten element jest trochę niedopieszczony. Jednak te małe mankamenty tak naprawdę nie wpływają na odbiór grafiki w grze, w ferworze akcji nie zwraca się nawet na nie uwagi. Mam także małą uwagę do optymalizacji gry. Mimo iż wspomniałem, że jest świetna, to grze zdarzyło się zaciąć na przysłowiowe amen. Z tego co wiem, jest to typowy błąd na bardzo dobrych konfiguracjach komputerowych. Jednak, aby zauważyć te błędy można tylko wtedy, gdy ktoś się ocknie z siania totalnej destrukcji na ulicach miasta i będzie się mocno wpatrywał w ekran.



Co do muzyki w grze, to mam mieszane uczucia - z jednej strony piosenki, które pojawiają się w trakcie wykonywania misji są dobrane świetnie i często są to bardzo znane tytuły, choćby Your the Best Around Joe'a Esposito, zarazem tytuły w radiu samochodowym nie wpadły mi zupełnie w ucho. Nie wiem, może to ja mam jakiś spaczony gust muzyczny, ale po prostu nie pamiętam żadnej piosenki z radia a trochę godzin nabiłem w tą grę. Miłym elementem za to było, że w mogliśmy w trakcie jazdy samochodem wysłuchać wiadomości lokalnych, które omawiały, najczęściej, tego co my dokonaliśmy (zniszczyliśmy) w mieście. Warto także wspomnieć o tym, że ogólnie odgłosy życia miasta są miłe dla ucha, oraz zmieniają się dynamicznie w trakcie gry. Głosy postaci są świetnie dobrane do osobowości bohaterów, a teksty, które się sypią w grze są epickie, mimo dość częstego rzucania mięsem. Powiem, że bardzo spodobał mi się utwór, który jest tłem w menu głównym:



Święci są typowym przedstawicielem strzelanek TPS, czyli za pleców bohatera. Dodatkowo dochodzi możliwość, jako takiego, rozwoju naszej postaci, poprzez zdobywania nowych poziomów szacunku oraz kupowania zdolności za prawdziwą (w grze, nie prawdziwą w życiu) kasę. Możemy także ulepszać i modyfikować nieco naszą broń, przez co można zdobyć bardzo przyjemne pistolety z wybuchową amunicją, którymi bardzo przyjemnie eliminuje się kolejne szwadrony policji czy gangu. Wszystko to daje nam dość wybuchową mieszankę, która rodzi interesująca grę akcji. Jednak, nie była by ona dobra bez fabuły - a o nią nie ma co się martwić. Jest zwariowana, śmieszna, pełna widowiskowych scen. Nie brakuje momentów, które na twarzy gracza wywołują po prostu szczery uśmiech. Co ważne, pełna jest interesujących, śmiesznych (a jak!) zwrotów akcji - wierzcie mi, twórcy gry nie szli na żaden consensus, miało być zwariowanie i jest. Ogólnie, winszuję studiu zrobienia tak śmiesznej fabuły z tak prostego założenia, jakim jest walka gangów. Nie natrafiłem na jakieś nie spójności fabularne, ale miałem czasami wrażenia pewnych niedopowiedzeń w grze. Tak jakby ktoś zapomniał czegoś powiedzieć, wspomnieć, przez co czasami na klika sekund gubiłem wątek bo nagle nie wiedziałem, co się dzieje. Prócz genialnego wątku głównego mamy dodatkowe mini-gry, które odblokowujemy w trakcie gry. Są one zwariowane i śmieszne, ale na początku, później nudzą, bo jest kilkanaście misji tego samego typu na mapie i za 3 razem są po prostu nudne a czasami nawet irytujące. Wykonywanie ich daje nam kontrole nad niewielkim obszarem dzielnicy oraz szacun. Mini-gry nie są jedynym elementem, który zwiększa nam kontrole na mapie w grze. Możemy kupować budynki, chaty, sklepy z bronią i warsztaty samochodowe, które zarazem zwiększają nam godziny przychód z miasta. A przyznaję, że kasa w tej grze wyczerpuje się szybko i zawsze jest potrzebna, choćby po to, aby odpicować nowo skradzi, tfu kupioną brykę. Warto jednak wspomnieć o tym, czym właściwie Saints Row się wyróżnia na tle wszystkich innych gier, jakie do tej pory wyszły - wyróżnia się humorem, tak, w tej grze kładzie się ogromny nacisk na humor. W tej grze jest wszystko, dosłownie, nie ma rzeczy, która by się tutaj nie pojawiła. Co więcej, część z tych rzeczy służy nam do radosnego siania zagłady na ulicach miasta.

Moim zdaniem, ta gra jest dobra, nawet bardzo dobra. Nie ustrzegła się paru błędów, ale nie przeszkadzają one tak naprawdę w rozgrywce. Wszystko co założyli twórcy podczas jej produkcji zostało spełnione, spokojnie mogę tą grę polecić wszystkim, którzy szukają po prostu gry, aby się wyluzować.

Polecam!

niedziela, 3 czerwca 2012

Ankieta - Ma być filmowo?

Wiem, że mój blog nie jest nawet w pierwszym tysiącu najczęściej odwiedzanych blogów, jednak i tak interesuje mnie zdanie tych, którzy lubią poczytać moje teksty - a może za niedługo pomordować swoje uszy moim głosem. 

Za przykładem Mironix'a, którego pozdrawiam, zastanawiam się, czy nie zacząć robić czasami filmików z gier. I tak, na przykład Infero93 versus Gry ze słowa pisanego przeszło by na słowo mówione oraz ruchome obrazki. Jednak to wszystko zależy od was, moi drodzy czytelnicy, czy chcecie, abym dalej pisał czy jednak czas zacząć robić filmiki z gier.

Ankieta jest z boku mojego bloga!

Zapraszam do głosowania, a prócz tego nadmienię iż rezygnuje z numeracji przy postach. Uznałem, że nie będą potrzebne - zarazem, niektóre wpisy, na przykład Infero93 versus Gry będą miały własne podtytuły. :)

niedziela, 27 maja 2012

Infero93 versus Gry - Dead Island - Do wieży!

Trochu znów pograłem - co z tego wynikło? Proszę o to krótka notka o tym !

Udało mi się zakończyć pierwszą misje. Spocony, zmęczony, trochę opalony i nie miłosiernie uwalony krwią wszedłem do domku, aby obwieścić iż mam tą magnetyczną kartę. Już miałem usiąść i odpocząć, ale nie było mi to dane. Trzymając w rękach wiosło, a w zanadrzu posiadając parę noży, wyszedłem, aby oczyścić drogę do Wieży Ratowników jak i ją samą. Byłem pewny dwóch faktów - że nie będzie łatwo oraz, że na prawdę nie będzie łatwo. Na początku miałem iść plażą, tak jak mi wskazywał GPS. Idę i idę, po drodze mordując nieumarłych, co jakiś czas pijąc porzucony Energy Drink. W końcu doszedłem do żywej duszy - Pan w czapce  wyglądał na bardzo nie zadowolonego z faktu, iż lekko rozkładający się tubylcy usiłowali się dostać do jego samochodu. Kiedy pokazałem uprzejmie tubylcom, że powinni wąchać kwiatki od spodu, Pan wyszedł z automobilu i zaczął mi dziękować, po czym powiedział, czy nie chce mu pomóc... jednak trochę się zagapiłem i Pana już nie było. Nie wiem w sumie, czy to była misja, czy nie, jednak później w trakcie mojej podróży już go nie spotkałem. Nic, po prostu poszedłem dalej, w stronę budynku ratowników. Po drodze pozostawiłem parę materiału dla naukowców oraz mój ulubiony i najlepszy tasak. Za cholerę nie wiem, w którego zombiaka go rzuciłem. No cóż, mówi się szkoda i idzie się dalej - z kijem od miotły. Kiedy w końcu udało mi się dojść do budynku ratowników i utoczyłem paru martwym krwi, to postanowiłem otworzyć bramę - szybko tego pożałowałem, bo zaczął mnie ganiać przerośnięty, ogromny, śmierdzący wielkolud potocznie zwany zbirem. Walka była ciężka, znaczy, dla mnie bo on nie robił sobie nic z moich ataków, co najwyżej ryknął sobie raz czy dwa. Udało mi się go w końcu pokonać, ba! Nie zginąłem!. Ale został jeszcze budynek do oczyszczenia - no coś pięknego - ja, bojaźliwy chłopak, ma wejść do ciemnego, pełnego napalonych na surowe mięso zombie, budynku i je jeszcze zabić. Miodzio! Po przedarciu się przez parę zombie i przeżyciu dwóch zawałów serca udało mi się zapalić światło, później została mi jeszcze góra budynku do oczyszczenia - to poszło relatywnie łatwo, gdyż użyłem furii i ciała fruwały w okół mnie. Później tylko jeszcze zawiadomić, że budynek czysty i oczekiwać przyjazdu kogoś żywego.

To tyle na dziś, stay tuned!

Pierwszy wpis z cyklu Infero93 vs Gry, poświęcony Dead Island - Klik

wtorek, 15 maja 2012

Infero93 versus Gry - Dead Island - A miało być tak pięknie...

Piękna, rajska wyspa? Jest!
Piękne kobiety w bikini? Są!
Duża ilość najróżniejszych alkoholi? Jest!
Imprezy do samego rana? Są!
Horda krwiożerczych zombi, czekających za rogiem na gracza? Jest!

Tak w skrócie prezentuje się dziecko polskiego Techlandu - Gra oparta na rodzimy silniku Chrome Engine, w wersji 5, daje nam możliwość zmasakrowania paru nieumarłych w finezyjny sposób, a wszystko w przepięknej scenerii zachodzącego słońca i rozkładających się ciał... Tak! O to Dead Island!

Tym oto opisem pobieżnie zademonstrowałem z czym się ten tytuł je. Między Bogiem a prawdą, nigdy bym się w sumie nie zdecydował na zakup, gdyby nie namowy przyjaciela. Moja niechęć do tej gry nie wynika z tego, że jest to bynajmniej tytuł kiepski. Musze przyznać, że po 20 minutach gry strasznie mi się ona spodobała. Nie chciałem bliżej poznawać tej gry bo... powiedzmy, że trochę bojaźliwy ze mnie chłopak. Mniejsza. Kontynuując moje luźne dywagacje - po dłuższej chwili z tytułem stwierdziłem, iż ludziom z Techlandu należą się oklaski. Jak na coś, co opiera się na, leciwym już, DirectX 9 tytuł prezentuje się co najmniej dobrze, jak nie bardzo dobrze. Piękne, sielankowe widoki, służące jako tło dramatycznej walki ludzi o przetrwanie to istny majstersztyk. 

Przy czym nie będę pochopnie wystawiał oceny, zanim choć raz gry nie przejdę. Wpisy zatytułowane "Infero93 versus Gry" będą opisem moich zmagań z danymi tytułami, a dziś na tapecie ląduje właśnie Dead Island.
Zazwyczaj wolę walczyć w zwarciu, będąc na pierwszej linii frontu, jednak ta reguła nie tyczy się apokalipsy zombi. W takim wypadku wolę trzymać się z tyłu i pokazywać nieumarłym jak smakuje ołów. Na moje (nie)szczęście programiści z Techlandu znaleźli na takich jak ja sposób. Nie wiem jak reszta graczy, ale ja swoją karierę zawodowego mordercy żywych trupów zacząłem trzymając w rękach wiosło! Miodzio!

Po dość interesującym intro i wybraniu bohatera (ekspert w rzucaniu bronią, Logan bodajże) zacząłem tam, gdzie skończył się filmik wstępny. Z racji tej, iż wiedziałem co mnie czeka zacząłem szukać broni. No cóż, na początku pechowo nie dało się jej zbierać, a znalazłem wprost idealny zombie masakrator w postaci siekiery. Swoją drogą, leżała ona obok małżonków, którzy wydali mi się znajomi. Są bardzo podobni do tych, którzy pojawili się w pierwszym (świetnym!) zwiastunie gry. Później czekała mnie mozolna droga w dół przez zniszczony pensjonat, z towarzyszącymi w tle odgłosami walki, krzyków i jęków. Nie powiem, klimat był. Po wyjściu na taras zostałem uraczony przepięknym widokiem rajskiej wyspy, pomijając spadające ciała, był to dość przyjemny widok. Wiedziony instynktem (a raczej jego brakiem) wpakowałem się do windy, która zafundowała mi przejażdżkę w dół w tempie ekspresowym.  Po drodze minąłem, jak się domyślam, małżeństwo, które właśnie oglądało przepiękną scenerie wyspy. Wszystko było by w porządku, gdyby nie byli martwi i nie rzucili się na mnie jak na mięso za PRL'u. Na (nie)szczęście winda znów ruszyła i wyżej wymieniona para nie zdążyła się do mnie dorwać. Później ktoś zaczął mówić przez głośnik, podał dobre rady, abym znalazł broń (chce tamtą siekierę!). Sugeruje, abym poszedł czym prędzej do składzika. Niestety, moją drogę zagrodził puszysty jegomość, ewidentnie pragnący surowego mięsa. Cud, to ja pójdę w drugą stronę, marszobiegiem, em, nie jednak sprintem - zaczyna się gonitwa. Nadmienię, że jak na martwych Ci ludzie są dość żwawi. Dobiegłem do drzwi, złapałem i otworzyłem, po czym z hukiem zamknąłem. Chcąc złapać oddech odwróciłem się i zobaczyłem, że jednak nie zwiałem... Następnie obudziłem się w domku uchodźców, którym cudem udało się uciec z hotelu. Szybko okazało się, że jestem odporny na zarazę oraz, że przyda się moja pomoc. Najpierw jednak wziąłem wiosło, o którym już wspominałem, i wybiegłem pomóc jednemu z uchodźców. Raz, drugi, trzeci po głowie i zombie pada martwy (em?). Po zabiciu (o ile można zabić kogoś martwego) jeszcze paru i uratowaniu, jak się okazało, ratownika zostałem oddelegowany z misją. Miałem iść do domku tego ratownika i zdobyć kartę magnetyczną - aby nie przedłużać, powiem, że w trakcie drogi tam parę zombie ucierpiało. Prócz karty magnetycznej zdobyłem nóż oraz tasak, przydatne, aby pokazać tym umarlakom, że jednak są martwi i nie zmartwychwstali. Szczęśliwie doszedłem do domku i zakończyłem misję.

Ciąg dalszy nastąpi! 

czwartek, 10 maja 2012

Z świata gier - Oficialny gameplay z Assassin's Creed III!

Dla wszystkich zgłodniałych fanów (w tym mnie), oczekujących z niecierpliwością każdego strzępka informacji na temat nowego dziecka Ubisoft'u - Assassin's Creed III - mam bardzo dobrą wiadomość! Właśnie został opublikowany oficjalny filmik przedstawiający gameplay jak i możliwości ulepszonego silnika graficznego. Będzie krótko i zwięźle - jest na co czekać!



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Klasyka pełną parą - It's alive!

Po spędzeniu paru dni z moim reliktem z czasów Jak and Daxter doszedłem do zaskakującego wniosku - bezprzewodowe pady, to najlepsze pady. Już zapomniałem co to była za katorga z tymi paru metrowymi kablami do pada. No nic, jakąś cenę trzeba zapłacić za możliwość pogrania w klasyki (gwoli ścisłości,  moja Playstation 3 ma wsteczną kompatybilność, jednak lepiej mi się gra w gry z Playstation 2 właśnie na Playstation 2).

Poprzednio wspomniałem o dwóch mankamentach utrudniających zabawę z tą konsolą, oba, mniej lub bardziej, zażegnałem. Pierwszy, czyli tacka od DVD-ROM'u. Jeszcze zanim odłożyłem konsole na półkę miałem ten problem - czasami skubana nie chciała się wysunąć. Przypomniałem sobie, że wystarczyło położyć konsole i nawet po tylu latach wciąż ten sposób działa! Drugim problemem był zabrudzony laser - średnio uśmiechało mi się rozkręcanie konsoli, sprzęt markowy, to i pewnie markowe zabezpieczenia. Znając moje zdolności manualne, to wcześniej bym coś połamał czy zniszczył niż naprawił, ale z pomocą przyszedł mi (znów) ojciec. Tak się złożyło, że swojego czasu kupił bardzo użyteczną rzecz, czyli płytę do czyszczenia soczewek laserów w CD/DVD-ROM'ach. No i to okazało się strzałem w dziesiątkę - oczywiście, musiałem trochu poczekać, aż całkiem wyczyści moją soczewkę w konsoli, ale w końcu się udało - a co za tym idzie, udało mi się uruchomić oryginalne platynowe płyty PS2. Swoją drogą, to zupełnie nie wiem skąd znalazł się w mojej kolekcji Tenchu: Fatal Shadow, ale już raczej nigdy tej, pewnie ciekawej, historii nie poznam. Drugą grą jaką przetestowałem był nie mój Singstar: Polskie Hity, którego swojego czasu pożyczyłem na imprezę sylwestrową. Obie gry działają dobrze, nie ma problemów, więc raczej już każda płyta działać będzie. 

Gra, którą mam, ale nie wiem skąd...
No to w sumie, już wszystko działa w miarę żwawo, nie ma większych problemów, to o czym będę dalej pisał..., a no o tym, że jednak nie wszystkie problemy zostały zażegnane! Mimo tego, iż przez zgrabne urządzonko ojca jestem w stanie przesyłać obraz do komputera, to kłócił bym się, czy tak można zdefiniować porządne granie. Ekran mruga, czasami zacina się, bo urządzenie nie nadąża z transferem obrazu, po za tym sam obraz jest lekko rozmazany i dziwnie jasny, co utrudnia grę - więc w tym wypadku mam dwa wyjścia. Pierwsze, to kupić sobie mały telewizor a drugie, to kupić sobie jakąś porządną kartę do zgrywania/wyświetlania obrazu z urządzeń do kompa. Preferuje opcje drugą, może ona jest i nawet tańsza - Telewizor, pomysł fajny, ale kupować go tylko po to, aby na nim grać mija się z celem, a ja sam baaaardzo rzadko oglądam telewizję. A urządzenie do zgrywania zapewni mi multum nowych możliwości - może nawet pokuszę się o robienie filmików z gier wtedy.

Jednak te wszystkie plany muszę na razie odstawić na bok, bo ani na telewizor i ani na kartę mnie nie stać. Między prawdą a Bogiem, to mam w planach teraz skolekcjonowanie paru obowiązkowych tytułów na mojego staruszka, a w skład tego wchodzi parę perełek, jak na przykład Final Fantasy X. Po za tym zaopatrzę się w parę mniej znanych tytułów, ale tak samo ważnych dla mnie ważnych - na pewno będę polował na Samurai Warriors 2 i Samurai Warriors 2: Empires. To są gry, przy których spędziłem tygodnie, jak nie miesiące.

No cóż, pewnie konsola znów się na mnie obrazi, bo musiałem ją czasowo odstawić na półkę - dostałem wreszcie upragnionego Assassin's Creed: Revelations oraz dostałem się do beta'y Ghost Reacon: Future Soldier na konsole. Innymi słowy, czasowo zamieniłem swoje PS2 na PS3. Nie ma co się jednak martwić, jeszcze będzie wiele wpisów z Klasyki pełną parą!

Chwilowy odpoczynek.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Minecraft'owo - Aktualizacja testowa 12w15a

Parę dni temu została wydana aktualizacja testowa 12w15a - krótko mówiąc, programiści z Mojang stosują ciekawy myk wydając co tydzień w czwartek aktualizacje, które są testowane przez wszystkich tych, którzy chcą je zobaczyć. Przez to wszystkie błędy są wyłapywane i usuwane, zanim zostanie wydana oficjalna aktualizacja do gry.

Interesujące jest to, że changelog do tego uaktualnienia został ocenzurowany, przez co gracze sami muszą odkryć co się w grze zmieniło, już parę chwil po wydaniu tej poprawki pojawił się tematy, jak grzyby po deszczu, na oficjalnym forum gry, gdzie gracze chwalą się, co nowego w grze odkryli i co zostało w niej poprawione. Problem z tym, że przekopanie się przez wszystkie te informacje do tych najbardziej wartościowych to Syzyfowa Praca, a tym bardziej zweryfikowanie, które są prawdziwe a które nie. Więc jak ktoś chce się dowiedzieć co nowego, to musi sam pomyszkować na forum gry (Link wyżej, wymagana znajomość języka angielskiego).

Jednak na ratunek przychodzi nam filmik autorstwa CurseNetwork gdzie jest parę rzeczy, które udało się znaleźć i są te pewne informacje (najważniejsze elementy są przetłumaczone poniżej filmiku):

  1. Kiedy klikniesz na dowolne stworzenie w grze, będąc w creative mode to dostaniesz jego jajko.
  2. Można ubierać zbroje przez shift-click (Wyjaśnione w poprzedni wpisie na temat gry).
  3. Teraz, kiedy będzie się wybierało blok w creative mode to będzie się on podmieniał (Dobrze jest to pokazane na filmiku)
  4. Rzeczy, które będą wypadały na ziemie będą się automatycznie grupowały, redukuje to lag spowodowany upadkiem rzeczy. 
  5. Można używać dozownika to wypluwania łódek i wózków.




Moja twórczość - Wisielec

Lubie programować, jednak bardziej wolę tworzyć strony internetowe czy zarządzać serwerem niż programować tradycyjnie. Nie mniej, muszę się pochwalić swoimi umiejętnościami na informatyce rozszerzonej, a Pan ostatnio zażyczył sobie grę, w którą pewnie każdy z nas za młodu grał, czyli "Wisielec".

Ogólnie, podejrzewam, że nauczycielowi nie chodziło o tak rozbudowany projekt jakim ja go uczyniłem - mógłbym to wszystko co napisałem, skrócić do prostego programiku, jednak gdzie w tym momencie pojawia się wyzwanie?

Postawiłem sobie za cel napisanie w miarę ciekawej aplikacji działającej w oknie konsoli, może kiedyś pokuszę się o okienka. Jednak najpierw zacznę od tego co zrobiłem i co mam dalej w planach, jak znajdę czas.

Ogólnie, to jak na razie wszystko działa dobrze - np. odczyty z prostej bazy danych, o ile można to tak nazwać. Jest to po prostu plik tekstowy, z którego program najpierw pobiera ilość linii, bo co linia, to słowo, które program może użyć w grze (maks. 255), a potem losując liczbę z przedziału 1 - Ilość linii wybierając słowo, które następnie jest szyfrowane (na zasadzie, że wyświetlana jest pierwsza litera, potem znaki '_' aż do ostatniej litery, która jest wyświetlana normalnie) i przedstawiane użytkownikowi do odgadnięcia. Proste, jak budowa cepa, ale po drodze napotkałem parę ciekawych i interesujących problemów - dla przykładu, miałem problem z tym jak napisać algorytm sprawdzający poprawne odpowiedzi. Męczyłem się z tym ustrojstwem kilka godzin, ale w końcu doszedłem do w miarę szybkiego i dość eleganckiego rozwiązania. W następnych wpisach opisze wszystkie algorytmy, które stworzyłem na rzecz tego programu.

Teraz, w planach do swojej gry mam jeszcze:
  • Możliwość zagrania więcej, niż jeden raz. Teraz po przegraniu lub wygraniu trzeba grę wyłączyć i włączyć z powrotem.
  • Zapisywanie wszystkiego tego co się dzieje w logu. 
  • Trochę bardziej przyjemny interfejs, może nawet proste menu.
  • Uproszczenie samego kodu aplikacji, na razie jest to Sodoma i Gomora. 
  • Przejście z byte'ów na integer'ry. Znaczy to mniej więcej tyle, że będzie można zapisać w bazie danych, zamiast 255 rekordów to około 2 miliardów rekordów.
  • Obsługa polski znaków - jak na razie po wpisaniu jakiejkolwiek typowo polskiej litery skutkuje pojawieniem się nieprzyjemnych dla oka krzaczków.
  • Opcje konfiguracyjne programu.
  • Zapis do bazy danych z poziomu programu.
To na razie tylko, jak wpadnę jeszcze na jakiś pomysł lub jakiś z powyżej napisanych dodam do gry, to zaktualizuje ten wpis. Co do rzeczy, które są już w programie, to:
  • Obsługa prostej bazy danych.
  • Sprawdzanie odpowiedzi użytkownika.
  • Rysowanie wisielca w miarę tego, jak użytkownika nie zgaduje literek (jest 9 prób).
  • Punktowanie poprawnych odpowiedzi.
Jeżeli ktoś chce na własne oczy zobaczyć program lub przyjrzeć się kodowi, to tutaj są linki (Wszystko napisane w Pascal'u, kompilator - Free Pascal):

sobota, 14 kwietnia 2012

Z świata gier - Kinect'owa mania

Bardzo ciekawe zastosowanie kontrolera Kinect znaleźli programiści z Bethesdy. Za niedługo (i jedynie) na Xbox'a 360 zostanie wydana aktualizacja, która doda komendy głosowe do ubiegłorocznego hitu - The Elders Scrolls V - Skyrim.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmieść naszych wrogów mówiąc do Kinect'a znane już na całym świecie Fus Ro Dah.  W planach twórców, prócz umożliwienia graczom zabawy smoczym językiem, jest ogólnie ułatwienie gry i dostępu do najważniejszych jej funkcji, świetnie opisuje to filmik przedstawiony poniżej.


Nic, tylko czekać aż usłyszmy sąsiada za ściany krzyczącego w furii "Fus Ro Dah!".

Następną interesującą wiadomością, która dotyczy bezpośrednio Kinect'a, jest zapowiedź gry osadzonej w świecie autorstwa Akiry Toriyamy - Dragon Ball Z for Kinect, który ma zostać wydany przez Namco Bandai, będzie posiadał 50 postaci znanych z uniwersum świata Dragon Ball oraz jednego, nieznanego wcześniej wojownika, a rozgrywkę ma urozmaicić ponad 100 ataków specjalnych, w tym dobrze znane wszystkim Kamehameha! W grze ma pojawić się Story Mode, ścielcie powiązany z fabułą anime i mangi, a na dokładkę dostaniemy Score Attack, który da nam możliwość pojedynków, następujących jeden po drugim, dzięki którym będziemy zdobywać punkty.

Niestety brak jakichkolwiek multimediów związanych z tą grą - nie ma jeszcze żadnych obrazków, a tym bardziej filmiku prezentującego rozgrywkę. Jednak, kiedy tylko na coś wiarygodnego natrafię, to na pewno o tym na pisze.

Szybka aktualizacja, po krótkim spędzeniu chwili w wyszukiwarce natrafiłem na galerię obrazków na stronie videogamer.com - oto link.




środa, 11 kwietnia 2012

Klasyka pełną parą - Podejście pierwsze

Niczym Krzysztof Kolumb niedawno odkryłem zawartość stolika, który wylegiwał się od roku obok mojego biurka. Zabiegany licealnym życie nie miałem czasu się nim zajmować. Głównie leży tam rozebrany komputer, służący mi i moim kolegom jako serwer do Minecraft'a z racji tej, iż skąpie swoich zasobów komputerowych na to oprogramowanie. Jednak nie o tym będzie mowa... Mniej więcej 9 lat temu otrzymałem swój prezent na Komunie Świętą, zgrabne czarne pudełeczko z jednym padem, kartą pamięci i płytą z demami gier (które dziś są uznawane za klasyki, nawiasem mówiąc). Do dziś zachowało mi się tylko to pudełeczko, 3 kart pamięci oraz dwa pady, ale wszystko działa (mniej lub bardziej) jak należy. Tak moi mili, po wielu latach uruchomiłem swoją prehistoryczną, pamiętająca czas ekranów CRT i gier-legend Sony Playstation 2!

Zdziwiony byłem, iż po tylu latach ona działa - działa wręcz wyśmienicie. Ale zacznijmy od początku, czyli jak to ustrojstwo podłączyć, nie mając pod ręką żadnego sprzętu z obsługą SCART?. Od dłuższego czasu nosiłem się z zakupem karty telewizyjnej do mojego komputera, nie oglądam często TV, ale raz na jakiś czas mi się zdarza. Więc zacząłem przeglądać je w nadziej, iż znajdę jakieś cacko co pozwoli mi podłączyć Cinche (posiadam wygodną przejściówkę do konsoli, która pozwala mi na podłączenie się do telewizora albo przez SCART właśnie albo przez Cinche). Jednak szczęśliwie udało mi się uniknąć niepotrzebnego wydatku, gdyż przeglądają z ojcem aukcje na allegro natrafiliśmy na ofertę sprzedaży Grabber'a. Tato dostał olśnienia - ongiś kupił ten wynalazek XX wieku, aby zgrać stare filmy z kaset VHS na wersje zdigitalizowaną. Postanowiłem spróbować, wygrzebałem z szuflady urządzenie o dźwięczniej nazwie EZ Grabber a w archiwach ojca znalazłem stosowne sterowniki do niego.

Zgrabne urządzonko do zgrywania

I muszę powiedzieć, że działa, ale zmajstrowanie wszystkich kabli i podłączanie ich w odpowiednie wtyki zaowocowało ogromnym Sajgonem na moim biurku, no cóż, coś za coś.
Typowe biurko ucznia przed maturą
Na początku wspomniałem, że konsola działa świetnie, jest to lekko podkoloryzowane, choć niewiele mija się z prawdą. Zasadniczo, są dwa problemy, które jeszcze muszę wyeliminować, aby w pełni cieszyć się tym sprzętowym rarytasem. Pierwszy mankament dotyczy tacki DVD-ROM'u. Konsola po tylu latach ma do mnie żal, przez co nie chętnie wysuwa tą tackę. Podejrzewam, że nie jest to problem silnika bo on działa - kiedy w końcu udało mi się go wysunąć, to już później działo bez problemu. Jednak gdy na dłuższą chwilę konsolę odstawiłem szukając odpowiedzi na mankament numer 2, o którym za chwile, to konsola znów się na mnie obraziła i tacki ani rusz. Wydaje mi się, że muszę ją porządnie przeczyścić od środka, no i w tym momencie dochodzimy do mankamentu numer dwa - laser swoje lata ma, ale działa. Problem w tym, że jest niemiłosiernie zabrudzony. Ma problem z czytaniem zabezpieczonych, oryginalnych płyt PS2. Ale już CD-Audio z utworami Disturbed odtworzył bez problemu.

Na dowód tego, że konsola działa zamieszczam dwa zrzuty ekranu, które wykonałem podczas jej pracy




To w sumie wszystko na tle, bo już na zegarku 23:40, a ja jeszcze streszczenia Tango nie przeczytałem. :)

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Z świata gier - Grand Theft Auto V w tym roku?

Dziennikarze joystig.com dotarli do ciekawych informacji - osoba, zatrudniona w Rockstar North Alex O'Dwyer na swoim profilu w LinkedIn oraz w swoim CV* udostępnił intrygującą dla graczy tabelkę.


Wynika z niej, iż następca GTA IV - Grand Theft Auto V miał zostać wydany w październiku tego roku. Miał, bo redaktorzy wyżej wymienionego serwisu zapytali się przedstawicieli Rockstar'a i samego Alex'a na temat tej daty - okazał się, iż było to (dość w sumie spóźniony) żart Prima Aprilisowy. Pomijając ten fakt i czytając dalej artykuł można się dowiedzieć, że byłaby to druga poważna premiera tego studia w tym roku. Dokładnie 15 maja będzie miał swoją światową premierę Max Payne 3. Szykuje się ciekawa premiera, co potwierdza poniższy filmik przedstawiający rozgrywkę


Trzeba jednak pamiętać, że 16 października premierę ma Bioshock Infinite, dziecko 2K Games. Kto bardziej orientuje się w świecie gier, ten wie, że zarówno 2K Games jak i Rockstar Games należą do Take-Two Interactive, więc mało prawdopodobne, aby firma chciała wydawać te dwie wielkie produkcje w jednym miesiącu.

Trochę podejrzaną akcją jest zdjęcie CV Alex'a, ale nie ma się co oszukiwać. Mało prawdopodobne jest iż GTA V zostanie wydane w tym roku. Pokrótce można powiedzieć, że V będzie bardziej przypominać San Andreas niż IV. Osobiście nigdy nie przepadałem za przygodami Carl'a Johnson'a, ale sądząc po zwiastunie poniżej, jest na co czekać!


Link do oryginalnego artykułu w serwisie joystiq: http://aol.it/IfVFR8

* - Linka do CV nie podaję, gdyż zostało ono zdjęte.

sobota, 7 kwietnia 2012

Moim zdaniem - Niewiedza a gry (cz.2)

Kontynuując mój wpis z poprzedniego miesiąca na temat niewiedzy a gier...

Ogólnie trzeba ich leczyć
Dobrze, zgodzę się, jak ktoś mi przedstawi na co ich trzeba leczyć? Bo chyba nie na to, że grają w gry... chyba jednak mam rozumieć, że na to. Dlaczego? Czy to coś złego, że człowiek usiądzie sobie raz na jakiś czas i pogra? Ja w tym nic złego nie widzę - to tak jak dla innych czytanie książki lub oglądanie seriali. Ot, dla zabicia czasu lub rozluźnienia się. I od razu wcale nie oznacza, że trzeba grać w gry, w których masowo morduje się ludzi, np. można masowo mordować zombie. A na serio, to prócz tych wszystkich złych gier, w których strzela się do ludzi (i o ironio są najbardziej znane) są gry bardziej ambitne, które mogą o zgrozo rozruszać nasze szare komórki. Dla przykładu, z tych bardziej znanych i lubianych - Portal 2. Gra idealna, aby się przy niej odprężyć i trochę pogłówkować.

Gry marnują cenny czas
Zależy kogo cenny czas - mój, jako maturzysty? Tak, bo przecież mógłbym się wtedy uczyć - wszystko fajnie, ale jednak uważam, że raz na jakiś czas trzeba odstawić naukę, bo uczenie się na zmęczonego i wmuszanie w siebie wiedzy ma taki sam sens jak szukanie logiki w grze Postal 2 (to jest właśnie jedna z tych gier, w które dzieci grać nie powinny, tak nawiasem mówiąc). Ale, jeżeli ktoś gra, kiedy już wszystkie swoje obowiązki wypełnił i chce odpocząć, to co komu do tego? Chyba nikt z nas nie jest przez cały czas produktywny i musi od czasu do czasu odsapnąć. Po za tym, jeżeli ktoś jest recenzentem gier i to jest jego sposób na życie, to czy nazwaniem tego marnotrawstwem czasu nie jest obrazą dla tego człowieka? Przecież żadna praca nie hańbi, a do tego bardzo często ten ktoś realizuje swoje hobby.

Gry nie niosą ze sobą żadnych wartości
Jest to ulubiony argument ludzi, którzy wprost nie cierpią gier i są to ich koszmary senne. Nie da się tego obalić - są gry, które prócz samego strzelania i biegania nic więcej nie oferują, ale z drugiej strony, one właśnie zostały po to stworzone - aby nie szukać drugiego dna, fabuła odgrywa drugorzędną rolę  a raczej liczy się frajda z samego grania. Ale nie tylko grami z reklam człowiek żyje - są gry, w który są pokazane wartości - jest dużo gier, które dają nam możliwość świadomego wyboru pomiędzy dobrem a złem, na przykład Fable i Infamous. Są gry, w których pokazana jest wartość rodziny i co człowiek zrobi, aby ją uratować - Heavy Rain. Przykładów jest dużo, wystarczy chwile poszukać, aby znaleźć te gry z wartościami.

Gry nie wnoszą także niczego pożytecznego do świata
Oj wnoszą, wnoszą dużo - choćby dla przykładu silniki graficzne, nie są one używane tylko do gier. Ich możliwości są wykorzystywane w innych rejonach - na przykład tworzenie modeli budynków. Gry pojawiają się także, jako symulatory. Piloci ćwiczą najpierw na nich a dopiero potem na prawdziwych maszynach. Niestety jest to obusieczny miecz, bo wojsko też zaadaptowało gry dla siebie - na przykład America's Army, która tak na prawdę jest grą, w której kładzie się duży nacisk na realizm. Zaprojektowana została po to, aby jak najwierniej oddać realia bitwy oraz zachęcić ludzi do wojska. Jest to produkt stworzony na zlecenie armii Stanów Zjednoczonych. 

Mam nadzieję, że niektórym osobą moje wpisy dały coś do myślenia, bo jednak czasami warto weryfikować swoje informacje, a nie ślepo wierzyć mediom, które szukają tylko sensacji...

Koniec części 2.