niedziela, 8 listopada 2015

Need Medic! Czyli healing rodem z Starcraft'a

Cześć i czołem, kluski z rosołem. :)

Otóż moja kolekcja bohaterów w Heroes of the Strom powiększyła się o nowy egzemplarz. Porucznik Morales, bo tak ma na imię ta niewiasta w pełnym rynsztunku, to istny anioł na polu bitwy. Szczególnie w początkowej fazie, gdzie faktycznie nie pozwoli, aby ktoś zginął na jej warcie. Później jest nieco... trudniej? Ale nie jest na pewno gorzej.

Panie Medyczki, znane graczom SC II
Więc, zanim przejdę do opisywania porucznika to nakreślę tło fabularne postaci. Otóż nasza Pani Doktor pochodzi z uniwersum Starcraft, gdzie jest, a raczej są, jedną z jednostek Terranów. Przewijając się przez wszystkie (bo aż dwie + dodatki) części gry medyczka ewoluowała, nabywając coraz więcej poligonów. Nadmienię tylko, że w Starcraft II występuje tylko w kampanii, tryb walk sieciowych jej nie uwzględnia, a jej miejsce zajmuje prom medyczny (Medivac dropship). Ot, aby ktoś wiedział skąd się u diaska wzięła ta postać.

No więc - jak się nią gra? Przed wszystkim, nudno, serio, przez większość czasu trzeba tylko unikać ataków i nie pozwolić, aby aktualnie leczony gracz wyszedł z zasięgu. Więc granie nią nie należy do najbardziej ekscytujących rzeczy, co wcale nie oznacza, że jest banalnie prosta (jak każda kobieta zresztą). Co zabawne, jako postać do leczenia nie ma zbyt dużo tych zdolności - zasadniczo jedna. Reszta to dodatki, które opisze poniżej.

Leczenie nią jest banalnie proste, wybierasz target, a ona robi swoje (póki jest w polu, oczywiście). Pożera to mane jak Google Chrome RAM, ale na początku gry powoduje dość duże zamieszanie, bo jest to stabilny porządny Heal (dla nerdów, HPS) i już nie jest tak łatwo kogoś zabić. Gorzej robi się wraz z wzrostem poziomu doświadczenia, poszczególne talenty dają możliwość ulepszania Wiązki leczącej, ale nadal jest to tylko umiejętność typu single-target, co w team fight'ach wymaga od gracza szybkiego przełączania się pomiędzy postaciami. Brak skilla AoE jest dość interesującym zabiegiem, bo wymusza w graczu roztropne wybieranie kim trzeba się w danej chwili opiekować. Tak jak wspomniałem na początku, end-game jest dość wymagający w wydaniu tej postaci.

Model postaci w Heroes of the Strom
Druga umiejętność, nie lecząca, ale ułatwiająca grę to Ochrona - na 3 sekund określona postać ma zmniejszone obrażenia o 25%. Ułatwia leczenie, ale to nie jest żaden szał, choć kryzysowa sytuacja może zostać opanowana dzięki niej.

Następny w kolejności jest Granat przemiszczeniowy (pisownia oryginalna, wszelkie pretensje zgłaszać do działu tłumaczenia Blizzarda). Twórcy tworzyli ten skill z myślą, aby umożliwić graczowi ucieczka z podbramkowej sytuacji, choć świetnie się nadaje do eliminowania uciekających wróg. Testowałem i polecam - Szymon Wojciechowski, 2015.

No i jeszcze ma jedną umiejętność pasywną, Reaktor Asklepios, który powoduje, że po określonym czasie bez walki medyczka regeneruje sobie 3% życia co sekundę. Nie wspomniałem o tym wyżej, ale to jest rekompensata za to, że ona siebie samej leczyć nie może!


Jej umiejętności bohaterskie są dość intrygujące. Dron z Stymulatorem to porządny zastrzyk DPS'u dla postaci, którą go dostanie a Prom Medyczny (znany fanom Starcrafta) to zaufany przyjaciel, który zapewni szybkie poruszanie się po mapie. Ale Panie Premierze, co wybrać? Otóż, moim skromnym zdaniem, zależ to od mapy - na niektórych prom nie będzie w ogóle przydatny, w szczególności na takich, gdzie jest mało najemników lub nie trzeba czegoś przejmować. Tutaj przyda się DPS, natomiast, tam, gdzie mobilność i szybkość poruszania się jest w cenie, to druga umiejętność pasuje jak ulał.

Nie będę się już rozwodził nad jej talentami, bo ten post będzie nudniejszy niż posiedzenia sejmu. Podsumuje tą postać tak - fajna, choć monotonie się nią gra. Czy dobra dla początkujących? I tak i nie, bo, o ironio, na początku może być łatwo a end-game jednak wymaga trochę wprawy. Jednak, mi osobiście się podoba i nie żałuje 10 000 złotych monetek na nią.

Dla zainteresowanych, wypróbowałem te dwa buildy, z pewnymi własnymi zmianami, ale ogólnie, dość dobrze są skonstruowane:


niedziela, 1 listopada 2015

Zachiało mi się pograć w CS:GO

Po długiej przerwie pobrałem, uruchomiłem, w dupę dostałem.

Odpaliłem mecz, przez połowę nie wiedziałem co się dzieje i ginąłem, a przez drugą tylko ginąłem od celnych headshotów camperów. Swoją drogą, lata świetlne minęły odkąd grałem w jakiegokolwiek Counter Strike i z smutkiem stwierdziłem, że nawet już map nie pamiętam. Nie mówiąc już o tym, że mi w ogóle nie szło.Nawet nie mogę tutaj skłamać - gwałcili mnie tam jak chcieli, ale na pocieszenie powiem, że still better love story than Twilight. Ale nie to było najgorsze, oj nie... tylko Niemcy, nie Rosjanie, tylko Niemcy na czacie głosowym! Nawet ich śmiech był jak strzał z kałasznikowa.

Prawdziwym pytaniem jest, czy spróbuje jeszcze raz? Jasne!

czwartek, 22 października 2015

Świeże mięso. Słów parę(naście) o niekończącym się konflikcie

Próbowałem grać w DOT'ę 2, Bóg mi świadkiem, że chciałem się nauczyć grać w tą MOBE. Nawet się trochę wciągnąłem, nawet parę meczy wygrałem a jeden, maksymalnie dwa, jak to się mówi, wycarrowałem. Mniej więcej to samo mogę powiedzieć o LoL'u, tylko, że grałem w niego najwyżej 10 godzin, bo , szczerze, w ogóle mi nie podszedł.

Jednak mam zupełnie inne odczucia jeśli chodzi o Heroes of the Storm studia Blizzard. Gra (jako jeden z przedstawicieli MOBA) wciągnęła mnie niemiłosiernie – 300+ rozegranych potyczek! Wiem, że to mało jak na tego typu produkcję, ale Panowie (i Panie), ja się dopiero rozkręcam. :)

W tym wpisie nie skupie się na samej grze, którą opiszę innym razem, a może i nawet, ocen… tfu zrecenzuje!

The ButcherJako gracz alfy i bety miałem okazje dość dokładnie obserwować rozwój tej gry – a po jej oficjalnym wydaniu, wciągałem się na dobre. Amerykańska Śnieżyca nie spoczęła na laurach, usuwając dopisek Beta z nazwy. Niedługo po premierze zadebiutował pierwszy event w produkcji, wzorowany na mrocznym Diablo "Odwieczny Konflikt", jest to składanka 4 bohaterów i dwóch dodatkowych map.
Nowi wojownicy, którzy dołączyli to mieszanka wybuchowa, która przeobraża burze w sztorm, jak i nie w tajfun. Rzeźnik, jeden z bossów w Diablo, szybko awansował na moją ulubioną postać. Jest zabójcą (DPS), którego zadaniem jest eliminacja zagubionych i samotnych duszyczek na mapie. Jeden na jednego, nie ma z nim szans, ze względu na szybką regeneracje życia z każdym uderzeniem, a na dodatek dzięki umiejętność szarży, próby ucieczki kończą się fiaskiem i opłakanym w skutkach dla ofiary, ogłuszeniem. Dwa ulti, które posiada ten antybohater to piec, czyli wybuchające pole wokół niego i kołek, który łapie łańcuchem biedaków, nie pozwalając im uciec przed spragnionym świeżego mięsa rzeźnikiem. Obie umiejętności są bardzo użyteczne jak i równie śmiertelne.


Johanna
Kontrą na Diabelskiego Kucharza jest Templariusz, uzbrojony od stóp do głów. Ona, Joanna albo, w naszych kręgach Joasia, to defensywna postać o niesamowicie irytujących umiejętnościach - sam nie miałem szansy grać nią, natomiast miałem okazje się z nią zmierzyć, nie raz, nie dwa, a nawet nie trzy. Wiele tych pojedynków kończyłem obserwując ekran oczekiwania na odrodzenie lub uciekając z pola rażenia z podkulonym ogonem. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe - większość jej umiejętności to przyciąganie, ogłuszanie i samoleczenie. Wniosek? Spróbujesz uciec, to Cię przyciągnie, dobije i w między czasie sama się uleczy. Joanna to Niesamowita postać, która świetnie spełnia swoją role  jako tank w grze.

Leoric
Niedługo po tej dwójce zadebiutował Leoryk Król Szkieletów z Tristram, pierwszy Boss, pierwszy poważny przeciwnik w Diablo III. Tak jak Joanna, jest tankiem i tak jak ona, jest niesamowicie irytującym tankiem. Nie wierzysz? Spróbuj go zabić, a po śmierci lata za Tobą i macha tą wielką buławą na prawo i lewo, skutecznie Cię spowalniając. Zabicie go jest trudne, ma dużo życia, ataki, które mu je oddają oraz możliwość szybkiego przeniesienia, które powodują, że spotkanie go jest ostatnią rzeczą, którą chcesz zrobić, nie mając za plecami jakiegoś ogarniętego heal’a. Sam nie miałem okazji pokierować upadłym Królem, natomiast spotkałem go więcej razy, niż chciałem.

KharazimNa sam koniec, tuż przed zakończeniem eventu, zadebiutowała kolejna postać. Nie kto inny, jak Karhazim grywalna postać z Diablo (tak po za tematem, także moja ulubiona z tej produkcji) – świetny heal, który w razie czego potrafi się obronić, a nawet powalczyć sam na pierwszej linii frontu. Ciężko go zabić, a umiejętności leczenia powoduje, że spotkanie go z drużyną nie należy do najprzyjemniejszych. Moi znajomi, którzy grają tą postacią, bardzo ją sobie cenią. Chętnie bym ją kupił, ale złocisze na niego, wydałem na Sylwanas, w której się zakochałem (bez wzajemności) po paru randkach (choć jest trochę oziębła), gdy była za darmo w rotacji.

Dwie mapy, o których wspominałem wcześniej to interesujący i wymagający dodatek w grze. Pierwsze pojawiły się "Pola Bitewnej Wieczności" (Dziwna nazwa, jak dla mnie) składająca się z dwóch linek plansza, w której celem jest pokonanie wrogiego Nieśmiertelnego - Demona Beliala lub Archanioła Ariela. Jak się uda, to Twój Nieśmiertelny Cię wspomoże w walce, jak nie, to masz przechlapane. Osobiście, ta mapa nie przypadła mi do gustu, nie jest zła, ale dla mnie, z jakiegoś powodu jest za mało dynamiczna. Prawdopodobnie dlatego, że są tam tylko dwie linki, a nie trzy. Nieśmiertelni skupiają się głównie na budynkach, czasami tylko odpychając atakujące ich postacie.

Za to druga mapa to miłe zaskoczenie - przede wszystkim, chciałem się pochwalić, że miałem okazję zagrać na niej już na targach GamesCom i prawie bym wygrał, gdyby nie to, że moja drużyna nie wiedziała co to za gra, jak się gra i o Boże co tu trzeba robić i powinno przecież być jak w Docie/Lol’u. Zresztą, mniejsza z tym, tak jak wszystko w patchu, inspirowana Diablo mapa, to 3 linki zmagań, na których trzeba zdobywać kapliczki, które aktywują się co jakiś czas - jak Ci się uda, to przywołasz Pogromcę, coś co bierze jako swój cel najpierw graczy, później budynki, dzięki czemu gra jest dużo ciekawsza i bardziej dynamiczna, a przy okazji trudniejsza.

Jakbym ocenił ten event? Bardzo dobrze, chce więcej. Najbardziej chcę, aby wróciły Gobliny, ponieważ można łatwo było sobie goldzisza nabić, a teraz zostają tylko daily questy, które, nie zawsze mam ochotę robić, ale czasami trzeba, bo nowa postać sama się nie kupi.

PS. Przed zakończeniem eventu dodano mały dodatek - za zabicie 50 goblinów dostawało się unikalny awatar. Zgadliście, mam go, choć nie było łatwo! :)

czwartek, 27 sierpnia 2015

Gatling Gun Man!

Idziesz sobie spokojnie przez miasto, mordujesz potworki i co jakiś czas giniesz, bo jeden postanowi Cię zajść od tyłu. Nic nowego, od spuścizna po Soulsach.

Natomiast to, że idziesz sobie, mordujesz potworki i co jakiś czas giniesz... od broni maszynowej. Coś nowego, nie powiem. Jednak, to że umierasz w nieprzewidywany sposób tracąc okupioną krwią walutę, którą zbierałeś/aś godzinami w kilka sekund, nadal jest spuścizną po Soulsach. Ot, urok tych gier.

Jakoś dużo razy nie zginąłem na tym, nawet nie, mini bossie. Faktycznie był trudny, ale mój spryt i szybkość naciskania R1 okazały się lepsze, niż jego spluwa - dosłownie zepchnąłem go z dachu maszowaniem tego przycisku, samemu przy tym prawie nie ginąc.Króciutki filmik poniżej!



Ale, ale! To nie wszystko, załączam też smutnego screen'a, gdyż nie ma róży bez kolców - zabiłem go sposobem, to cwana gra zabrała mi jego łup. Nie mogłem w go podnieść, utknął na krawędzi tego płotu, na który nie da się wejść.



Musiałem w grze wywołać ekran ładowania, czyli cofnąć się do początku, wrócić do tego miejsca (i najlepiej nie zginąć), wleźć na tą przeklęta wieże (to trwa z milion lat) i znalazłem, czekający na mnie, łup tuż na krawędzi skąd go zepchnąłem.

środa, 19 sierpnia 2015

Bloodborne - Droga ku zagładzie

No i jak mówiłem w poprzednim wpisie, miałem już wcześniej gotowy filmik, tylko musiałem go obrobić. Jeżeli się niecierpliwisz, aby go obejrzeć, to nie wahaj się zjechać na dół (o ile ten wpis w ogóle będzie miał pasek przewijania! ;) ).

Odnośnie samej walki z Ojcem Gascogine - była trudna, ale na początku boss jest przyjemnie łatwy. Przeciwnika da się ogłuszyć i wykonać na nim egzekucje (nie, nie jestem pewien czy to tak się nazywa). Jego ataki są szybkie i mogą zaskoczyć na początku. Parę prób i już wiadomo kiedy odskoczyć, faza druga nie różni się zbytnio od pierwszej - no może prócz tym, że wymachuje toporem dwa razy mojego wzrostu.

Trzecia faza... trzecia faza to droga przez mękę. Ojczulek przechodzi transformacje, w której zamienia się (chyba) w wilkołaka - i nie, nie da się ze stunnować, tak, jest dużo szybszy, tak bije dwa razy mocniej i częściej, trzy, tak prawie przez niego płakałem... czekaj, co?

Liczba śmierci na tym bossie: 3

wtorek, 18 sierpnia 2015

Bloodborne - Czy mój pad to wytrzyma?

Dobra. Wnerwiłem się, ale to dobrze… Bo gram w Bloodborne! (W mojej głowie brzmiało to bardziej epicko.)

Pierwsze parę godzin, które spędziłem z tą grą chcę przelać w ten wpis – ot, moje pierwsze wrażenie z rozgrywki. Po pierwsze, produkcja jest trudna, po drugie, nie ma tarcz*, po trzecie jest trudna a po czwarte zawsze brakuje mi amunicji. Wniosek? Dobra gra i już się w nią wciągnąłem (i o mało nie rozwaliłem pada).

Najnowsza produkcja From Software już mi się podoba, jest to pewien powiew świeżości a tytuł jest nieco bardziej wymagający od Dark Souls II (na którym się nie zawiodłem, natomiast nie było tego Łał! Gra jest taka fajna, że zaraz roz***bie pada o monitor, Jak to było w przypadku Dark Souls). Magicy z Japońskiego studia świetnie wykorzystali doświadczenie, dając mi już parę razy popalić za moje gapiostwo. Mam nadzieje, że gra utrzyma ten styl do samego końca, który uwieńczę recenzją.

A na zakończenie filmik z mojej walki z pierwszym boss’em (Bestią Kleryka). Drugi w przygotowaniu, bo w międzyczasie trochę po umierałem, tfu pozwiedzałem.

Liczba śmierci na tym bossie: 5



* Właściwie to są, ale jakoś tak bardziej w klimacie jest mi biegać z wielką spluwą!

czwartek, 19 marca 2015

Ja kontra mój komputer - lagi w mobie od Blizzarda


Niniejszy poradnik stał się nieaktualny, w momencie gdy Blizzard wprowadził nową aktualizacje (wersja: 34659)!


Ja kontra mój komputer to (nie takie) krótkie notki o moich zmaganiach w procesie poprawy pracy mojego blaszaka. Piszę to, bo może jakaś zabłąkana dusza wpadnie na te wpisy i być może znajdzie rozwiązanie dla swoich utrapień.

Heroes of the Strom – chwilowe, powtarzalne lagi (opóźnienia) w trakcie rozgrywki online. 

 

Problem: Dostałem się do bety Heroes of the Strom od Blizzarda (byłem wcześniej tez w alfie, jednak kłopoty pojawiły się dopiero w tej wersji). Gra mi się dobrze, ale w trakcie gry napotykała chwilowe, nietrwające dłużej niż sekundę lagi, które można nazwać szarpnięciem (shutter) lub zamrożeniem (freeze) ekranu. Problem zaczął się pojawiać, gdy przystąpiłem do online rozgrywek – nie występował on w „wprowadzeniu” (które notabene musiałem przechodzić, mimo tego, że zaznaczyłem, iż jestem weteranem, sic!). Zdarzało się to rzadziej lub częściej, jednak wraz ze wzrostem akcji na ekranie problem szybko powodował, że gra stawała się nieprzyjemny pokazem klatek, skuteczniej zmniejszając radość płynącą z rozgrywki do totalnego minimum. Interesującym faktem jest to, że na takie same problemy natknąłem kiedyś się podczas rozgrywek online w Starcrafta II. Pozwolę sobie jednak skrócić w tekście Starcraft II do Starcraft.



Poszlaki: Moim pierwszym pomysłem i zarazem głównym tropem był fakt, że nie miałem takich nieprzyjemności podczas rozgrywek offline. Kampanię w Starcraftcie przeszedłem bez najmniejszych problemów technicznych a „wprowadzenie” w Heroes of the Strom musiało odbywać się lokalnie, bo ten proceder nie występował. Jednak dobrym kontrargumentem był fakt, że rozgrywki treningowe w Heroes of the Strom miały te same objawy. Wydawało mi się, że one powinny odbywać się lokalnie, ale w toku prób i błędów okazało się że, mimo iż gra się z botami to i tak nie jest to rozgrywka offline. Pierwsze zapytania do Wujka Google zwróciło parę linków, głównie na różnego rodzajach forum (w tym oficjalnych) – były to spekulacje nad źródłem problemu, wraz z różnymi prawdopodobnymi rozwiązaniami. Każdego z tych sposobów spróbowałem, ale żaden nie okazał się lekarstwem na moje bolączki. To spowodowało nie małą frustracje, ale ujawniło drugie dno problemu - te same objawy były powodowane przez różne usterki. Mimo to, warto je opisać. Może dla kogoś będzie to właśnie tym jedynym remedium na bolączki (dotyczą one głównie Heroes of the Strom!).
  • Zmienić, jakość dźwięku w grze – Trzeba ją ustawić na Średnią (Medium) lub Niską (Low). Ci, którym ten sposób pomógł tłumaczą to faktem, że gra nie do końca radzi sobie z tym, że w komputerze są dwie lub więcej kart dźwiękowych. Ja spełniałem ten warunek, ponieważ mój blaszak ma dwie karty. Jedną na płycie głównej a drugą na karcie graficznej. Jednak problem nie ustąpił po zastosowaniu tego sposobu. Co było w sumie do przewidzenia, bo karta dźwiękowa na karcie graficznej aktywna jest tylko podczas używania portu HDMI a ja używam port DVI.
  • Wymusić używanie wszystkich rdzeni procesora – to rozwiązanie spotykałem głównie à propos Starcrafta, jednak przewinęło mi się raz czy dwa na forach Heroes of the Strom. Aplikacja niby nie miała robić użytku ze wszystkich rdzeni procesora. U mnie się to nie sprawdziło, ponieważ gra domyślnie używała wszystkich 4 rdzeni. Jednak, aby sprawdzić czy gra robi dobry użytek z Twojego procesora wykonaj następujące kroki (instrukcje dla Windows 7):
    • Uruchom grę i daj jej się załadować
    • Zminimalizuj grę (Alt+Tab lub klawisz Windows na klawiaturze)
    • Uruchom menadżera zadań (kliknij prawym klawiszem na pasek i wybierz „Uruchom Menadżera zadań
    • Zobaczysz tam Heroes of the Strom / Starcraft. Kliknij na niego prawym klawiszem myszki i wybierz „przejdź do procesu”. Przejdziesz wtedy do zakładki procesy, a odpowiedni proces zostanie od razu zaznaczony. Kliknij na niego prawym przyciskiem myszy i wybierz opcje „Ustaw koligacje…”. W okienku, które Ci wyskoczy zaznacz (o ile już nie są zaznaczone) po kolei wszystkie rdzenie. Możesz też na samej górze zaznaczyć pierwszy checkbox, aby od ręki powiedzieć, że gra ma używać wszystkich rdzeni.
  • Dezaktywować drugą kartę graficzną – powód ten sam, co w przypadku, jakości dźwięku. Produkcja miała nie radzić sobie z faktem, że w systemie jest więcej niż jedna karta graficzna i okazjonalnie źle wybierać procesor graficzny. Ja mam w systemie dwie karty graficzne, mojego już wysłużonego GeForce GTX 560 TI oraz Intel Graphic HD 3000, który jest wbudowany w procesor. Ta solucja wymagała trochę dłubania i zastanowienia się. Zacznę od najważniejszego faktu – w przypadku mojej drugiej karty (Intel) nijak jej nie mogę wyłączyć. Jest częścią składową procesora i nie ma możliwości „odłączenia” go od reszty jednostki centralnej, chyba, że płyta główna nie obsługuje jednostek graficznych wbudowanych w procesor. I oczywiście w tym momencie pomyślałem, że w końcu znalazłem powód. Szybko jednak się zreflektowałem, iż coś mi nie pasuje. Mimo tego, że mój osprzęt ma już ładnych parę lat na karku to nie tak dawno zmuszony byłem wymienić płytę główną, ponieważ w poprzedniej uszkodziły mi się dwa sloty na pamięć RAM. Wówczas grałem w Starcraft, o którym już wspominałem, że miał te same objawy. Jednak! Ówczesna płyta główna nie miała właśnie obsługi grafiki w procesorze. Uznałem, że jest to wystarczający powód, aby spróbować szukać dalej rozwiązania. Jeżeli myślisz, że to być może jest antidotum na problemy związane z rozgrywką, to sprawdź konfiguracje systemu. Odsyłam już do google, które pomoże znaleźć wszelkie potrzebne szczegóły
  • Porządnie wyczyścić komputer (nie, nie dysk C, tylko fizycznie) – Problem jasny jak słońce, komputer się przegrzewa. Ja wiosenne porządki zrobiłem (trochę za dużo powiedziane, bo to akurat moja dziewczyna konserwuje u nas sprzęt), nie pomogło, ale warto mieć na uwadze, aby raz na jakiś czas dać naszemu blaszakowi małą dozę miłości i zadbać o niego. Na pewno wtedy się odpłaci sprawniejszą pracą i cichszym działaniem.
  • Problemy dotyczące sieci i połączenia do serwerów Blizzarda – Ciekawa koncepcja, która bardzo dobrze wpasowała się do opisywanego problemu – tak jak pisałem wcześniej problem występował tylko podczas rozgrywek online. W tym wypadku należy sprawdzić, czy pakiety podczas podróży do serwerów Śnieżycy nie błądzą gdzieś w czeluściach Internetów. Jest cały poradnik przygotowany przez firmę i do niego odsyłam. W przypadku zauważenia nieprawidłowości zalecam utworzenie tematu na oficjalnym forum gry oraz skontaktowaniem się z dostawcą Internetu w celu rozwiązania problemu. U mnie, oczywiście wszystko było picuś glancuś.
  • Ostatnim pomysłem, na który trafiłem był wpis (i to oficjalny), że gra nie radzi sobie z Intel Turbo Boost (technologią, która dynamicznie przetaktowuje procesor, aby optymalnie dopasować do aktualnego obciążenia). Te opcje wyłącza się w biosie, ale żeby poznać dokładne instrukcje jak (i czy Twój procesor/płyta główna wspiera tą technologię) to polecam już poszukać informacji w wyszukiwarce. U mnie, niestety wyłączenie tej opcji nie zrobiło najmniejszej różnicy. 
Droga to rozwiązania: Czas płynną, a ja nadal szukałem leku na tą dolegliwość. W czasie wertowania różnych for internetowych poznałem przydatny skrót klawiszowy Ctrl+Alt+F. W przypadku Heroes of the Storm wyświetla on informacje na temat temperatury procesora graficznego, FPS’ów oraz opóźnienia (pingu). To już był niewielki krok na przód, bo przy okazji zauważyłem, że w monecie pojawienia się lagu ukazuje się dodatkowa informacja – „internet spikes/min”. Wartość rosła wraz z zwiększającą się częstotliwością opóźnień, które natomiast wynikały z faktu, że rozgrywka stawała się coraz bardziej zacięta. Powoli zaczęło coś mi świtać w głowie. Informacja, która się pojawiała ewidentnie wskazywała na to, że gra ma problemy z połączeniem (przynajmniej ja tak to rozumiałem). A jak już wspominałem wcześniej, badania trasy pakietu nie wykazały żadnych nie prawidłowości. Co więcej, gry MMORPG takie jak Rift czy World of Warcraft dawały mi jasno do zrozumienia, że mój ping jest bardzo dobry – średnio, mniej więcej ustanawia się na wartościach z przedziału 30-40. A jednak, problem występował. W przejawie rozpaczy stwierdziłem, że może warto spróbować zmienić ustawienia graficzne na najniższe – i to mogło być rozwiązanie moich problemów. Ale ja jestem niecierpliwy. Problem nie rozwiązał się od razu, a ja zirytowany poszedłem spać. Następnego dnia dałem jeszcze jedną szanse temu pomysłowi, ale teraz dając chwile też, aby zobaczyć, co się dzieje. I udało się, wartości „internet spikes/min” spadały, by w końcu całkowicie zniknąć a gra już do końca meczu nie powodowała większych utrudnień.

Rozwiązanie: Okazało się banalnie proste, a i przy okazji dla mnie trudne do przełknięcia. Heroes of the Strom tak samo jak Starcraft odpala mi się domyślnie na ustawieniach graficznych Ultra i to była przyczyna problemu. Grzebiąc chwile w ustawieniach znalazłem te, które powodują (przynajmniej u mnie) lagi. Był to Post-Processing oraz AntyAliasing, zmniejszenie tego pierwszego i wyłączenie drugiego pozwoliło mi zachować wysokie ustawienia (a gra jest ładna, dlatego warto) i prowadzić komfortową rozgrywkę. To, co mnie boli, to fakt, że moja niegdyś niesamowita karta już jest niczym dziadzia. Czemu jednak tryb offline działa płynnie, a te problemy zdarzają się tylko podczas rozgrywek online? Wydaje mi się, że to chodzi o kwestie związaną z przetwarzaniem danych – karta graficzna nie nadążała za pakietami internetowymi. Może nie dosłownie, ale po prostu za wolno generowała obraz, związku z tym gra musiała czekać na nią i pojawiał się lag internetowy. Oczywiście, to tylko moje domysły.

Swoją drogą, przy większych akcjach na ekranie nadal mi leciutko rwie ekran, ale wcześniej miałem wartości „internet spikes/min” powyżej 10. Teraz, to najczęściej jest 0 (yey!) w porywach do maks 3, ale to bardzo, bardzo rzadko.