sobota, 31 marca 2012

Rzut Okiem - Deus Ex Human Revolution

Parę dni temu udało mi się kupić w promocji na Steam grę Deus Ex Human Revolution. Za niecałe 45 zł kupiłem grę, która już zdążyła wyrywać z mojego życia 13 godzin (Według statystyk Steam'a), a szykuje się, że spokojnie wyrwie więcej!


Uwielbiam kupowanie na Steam, ogranicza się to do 3 kliknięć i gra jest nasza, a nasz portfel lżejszy o te parę(-naście) złotych. Gra mi się pobrała szybko, no to naciskam magiczny przycisk "Graj". Zanim uruchomiła mi się gra, to można było najpierw skonfigurować opcje grafiki - ustawiłem wszystko na najwyższe. No nic, to odpalamy samą grę. No i tutaj małą dygresja - nigdy nie byłem fanem cyberpunk'owych klimatów. Jakoś zazwyczaj bardziej do mnie przemawiała tematyka miecza i stali, walki w zwarciu i ciężki, średniowieczny klimat. Do kupna Deus Ex'a skusiła mnie moja własna ciekawość. Nie żałuje. Chociaż początek był trochę trudny. Czemu? Prócz nie znanych dla mnie klimatów doszła skradankowa mechanika gry - zacząłem to grać późno w nocy, ledwo myślałem i po prostu trochę na początku nie ogarnąłem sterowania. Śmieszne to, bo następnego dnia okazało się ono bardzo intuicyjne i przyjemne (musiałem tylko zmienić klawisz od kucania, przyzwyczajenie z innych gier). Oczywiście, gra nie narzuca tego, aby akurat bawić się w ninja, bo jak ktoś woli to może wejść do hali z gnatem i pokazać wszystkim, kto tutaj rządzi. Więc, mechanika gry była dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem - zawsze jest parę różnych sposobów wykonania danej misji i to tylko od nas (naszego sprytu i chęci szperania też) zależy, który wybierzemy.

Grafika w grze mnie nie zwaliła z nóg, ale też nie jest to jakiś przeciętny średniak - jest dobra, przyjemna dla oka, jednak nie jest to pierwsza liga grafiki. Szczególnie podoba mi się kolorystka gry - odcienie żółci oraz pomarańczy świetnie pasują tej grze. A poszczególne lokacje są według mnie dobrze zaprojektowane. Widać kontrast pomiędzy bogatymi a biednymi dzielnicami. Można za to przyczepić się do modeli postaci, o ile same nie są takie złe, to mimika twarzy jest dość sztywna. Oczywiście, nie wymagam tutaj poziomu, jaki jest w L.A. Norie (widziałem mechanikę twarzy, jednak w samą grę nie grałem - jeszcze) jednak mogło by być dużo lepiej. Po za tym, to parę razy gra mi się z glitch'owała, np. nie załadowała do końca mapy, ale to nie jest coś strasznego. Wystarczyło wczytanie poprzedniego zapisu stanu gry. 

Po tych parunastu godzinach grania nie zapamiętałem ani jednej muzyczki z gry - wniosek? Jest, jak się gra, to jest przyjemna dla ucha, nie przeszkadza, ale też jakość szczególnie nie wbija się w pamięć jako warta zapamiętania. Odgłosy gry też - nic szczególnego, po prostu porządnie wykonana robota, bo są dobre (no może prócz dziwnego dźwięku, kiedy postać przykleja się do ściany - nie do końca rozumiem po co on jest).

Wracając jeszcze do mimiki postaci - w grze jest dużo rozmów. Jednak są one ciekawe, bo wnoszą dużo do fabuły oraz są żywe, pełne emocji (mimo średnie mimiki), a aktorzy podkładający głos pod postacie świetnie się spisali. Dobrze wczuli się w klimat - oczywiście mówię tutaj o angielskich voice talent'ach, bo gra ma polskie tłumaczenie, ale są to tylko polskie napisy. Fabuła jest ciekawa, ale nie będę jeszcze jej oceniał, zanim nie ukończę wątku głównego - za to mogę ocenić zadania dodatkowe, bo parę już przeszedłem - są różne, nie powtarzają się i wymagają trochę zaangażowania z naszej strony. Po za tym, każde opowiada różną i ciekawą historię. Póki co twórcy pokazali, że side-q nie muszę być powtarzalne i polegać na zasadzie - "idź, zabij, zabierz, przynieś".

Więc, reasumując to wszystko, jak na razie wszystkie znaki na niebie mówią mi, że ta gra jeszcze parę razy miło mnie zaskoczy.


czwartek, 22 marca 2012

Moim zdaniem - Niewiedza a gry (cz.1)

Moje własne dywagację na tematy związane z grami! Upominam, iż jest to moje prywatne, osobiste zdanie i wcale nie musi się zgadzać z Twoimi poglądami :).

Łatwo się domyślić, że skoro prowadzę blog o grach, to jestem graczem. Nie nazwałbym siebie profesjonalistą, tym bardziej zawodowym graczem. Jestem hobbystą, więc gry są dla mnie swego rodzaju hobby - lubię w nie grać, dla mnie to jest czysta przyjemność. Grałem w całe tabuny gier. Od produkcji ze stajni największych studiów deweloperskich, poprzez mniejsze, ale nie mniej ambitne produkcje aż po gry z ruchu gier niezależnych, które nie boją się wytyczać nowych ścieżek i iść w nieznane.Więc, do czego tak naprawdę piję

Posiadam dużą wiedzę na temat gier, ale nie umywa się ona do tej, jaką posiadają prawdziwi pasjonaci. Mam nadzieję, że kiedyś takową posiądę.Wracając, skoro mam wiedzę, to mogę nią się dzielić z innymi. Jednak, są momenty w życiu, kiedy nie ma się odpowiednio dużej wiedzy na dany temat - wtedy, przynajmniej ja tak robię, w trakcie rozmowy nie staram się udawać nie wiadomo kogo z nie wiadomo jaką wiedzą.

Jednak ja to nie wszyscy, więc są tacy, którzy właśnie tak robią - mając nikłe pojęcie o grach a mówią, komentują i używają sloganów rodem z wieczornego wydania wiadomości. Ongiś rozmawiałem z koleżanką z klasy - swoją karierę gracza zaczęła na Sims'ach i na Sims'ach skończyła. Oczywiście, ja nie mam nic do ludzi, którzy w gry nie grają - całkowicie rozumiem, że nie każdego pociąga ta forma rozrywki bo na przykład woli pograć w nogę z znajomymi, ale właśnie podczas tej rozmowy ta dziewczyna dała mi jasno do zrozumienia, że: 
  1. Gry są złe (zniszczą Cię ;)).
  2. Gracze są niedorośli.
  3. Ogólnie to trzeba ich leczyć.
  4. Gry marnują cenny czas.
  5. Gry nie niosą ze sobą żadnych wartości. 
  6. Gry nie wnoszą także niczego pożytecznego do świata.
Więc ja spróbuję znaleźć odpowiedź na wszystkie te punkty!

Gry są złe
Otóż dużo się mówi na temat tego, iż gry mają wpływ na psychikę dzieci. Nie jestem psychologiem czy psychiatrą, ale z tym faktem się zgodzę - przy czym, argumentowanie, że to gry doprowadziły do wielu nieszczęśliwych wypadków z udziałem dzieci jest dla mnie niedorzeczne. Nie wydaje mi się, aby tylko gry miały na to główny wpływ. Jasnym chyba jest, że w świecie elektronicznej rozrywki jest wiele tytułów, które są kierowane do graczy dorosłych i uważam to za logiczne, ale nie dlatego, że często są tam elementy przeznaczone nie dla dzieci (o tym później), tylko dlatego, że wiele z tych dzieci nie potrafi odróżnić potem rzeczywistości od świata gry - a to nie wina samych gier ani ich twórców, tylko zaniedbanie ze strony rodziców. Nawet jak nie znają się na grach, to zawsze na opakowaniach SĄ wyraźne oznaczenia wiekowe, oraz co w samej grze się znajduje (PEGI) a to wszystko opisane w prosty i przyjazny sposób. Więc w sumie, czyja to wina? Gier? Twórców? Czy rodziców, którzy są za leniwi, aby spojrzeć na wyraźnie oznakowane ostrzeżenia?


Gracze są niedorośli.
W gry gra wiele osób - a grze towarzyszą także emocje. Kiedy się przegrywa, umiera bądź dostaje bęcki od innych graczy któryś raz z kolei, to nawet największe oazy spokoju wybuchną ogniem piekielnym - i właśnie ta złość jest brana jako niedorosłość. No tak? Jak można się denerwować na rzeczy martwe, przecież to głupia gra, po czym szanowny/a Pan/Pani uderza małym palcem stopy w kant jakiegoś mebla. Wiązanki, jakie wtedy można usłyszeć powodują, że człowiek zaczyna się zastanawiać, jak można użyć słowa ku***  w tak wielu kombinacjach i się nie powtórzyć. Bum! Cały mit niedorosłych graczy się rozwiewa - złość na rzeczy martwe jest naturalna. Nie ma co uważać kogoś przez to, za nie dorosłego. Gwarantuje, że wielu graczy, których można spotkać w sieci, to ludzie dorośli, posiadający pracę, rodzinę, dzieci - co więcej, dbają o nich i nie zaniedbują swoich obowiązków w domu. To, że jest garstka graczy, którzy w sumie tylko grają i nic więcej nie robią, nie oznacza od razu, że każdy gracz taki jest.

Inną rzeczą jest, kiedy ktoś uważa kogoś za niedorosłego tylko dlatego, że gra w gry. Na takiej samej zasadzie ja mogę ocenić wszystkich, którzy grają w piłkę w nożną za niedorosłych, bo przecież bawią się na boisku. Ale tego nie robię, bo wiem, że dla piłkarzy to pasja, sposób na życie. Tak samo jest dla graczy - właściwie, to ten co nazywa kogoś niedojrzałym sam nim jest, bo nie uznaje tego, że może być jeszcze inna racja niż jego.

Koniec części 1.
Część druga.

czwartek, 8 marca 2012

Gry nieznane - Orcs Must Die!

W tym cyklu recenzji będę omawiał gry, które nie są znane szerzej publiczności, a którym naprawdę warto poświęcić chwilę swojego czasu.

W dzisiejszym wydaniu - "Orcs Must Die!".

Główny bohater gry.

Starzy wyjadacze gier, szczególnie ci, którzy lubują się w gatunkach typu Real Time Strategy (RTS) pewnie kojarzą studio Ensemble Studios, twórców kultowej serii gier Age of Empires. Przestało ono istnieć w 2009 roku, kiedy zostało zamknięte przez Microsoft, zresztą zaraz po wydaniu ich najmłodszego dziecka - Halo Wars. W lutym 2009 roku założyciel Ensemble Studios, Tony Goodman, wraz z swoimi współpracownikami założył nowe, niezależne studio - Robot Entertainment, które zdążyło do dzisiaj wydać 3 gry, w tym Age of Empires Online. Ale nie o tej grze będzie teraz mowa – na tapecie ląduje zwariowane (i udane) połączenie gry akcji i gry strategicznej typu Tower Defense, czyli Orcs Must Die!.



Połączenie idealne – czyli mechanika gry!
Grywalność w grach jest bardzo ważna – można stworzyć naprawdę piękną grafikę, dodać świetną ścieżkę dźwiękową i oryginalną fabułę, ale jak nie będzie dobrej grywalności, to gra zostanie zjedzona przez recenzentów. Nie zostawią oni suchej nitki na grze. Na szczęście nie dotyczy to omawianego przeze mnie tytułu – Śmierć orkom! posiada grywalność, jakiej brakuje wielu wysokobudżetowym produkcjom.

Na początku nie byłem przekonany do tej mechaniki, z nieufnością uruchamiałem grę, wiedząc, że jest to hybryda gry akcji TPP i strategii. Oj, srogo się myliłem, gra mnie po prostu wessała w swój fikcyjny świat. Stawianie śmiercionośnych pułapek jest przemyślane, proste i przyjemne. Nie ma tutaj niedomówień. Kampania jest podzielona na mapy, a mapy na tury, podczas których z zniszczonych wrót wylewają się orkowie, którzy chcą dotrzeć do szczelin – jak ork wbiegnie to niej, to tracimy punkty szczelin, a jak będziemy mieć ich zero, to przegrywamy mapę. Proste. Zaczynając grę to my decydujemy, kiedy jesteśmy gotowi na atak – mamy nieograniczony czas na przemyślane rozłożenie poszczególnych pułapek, ogranicza nas tylko ilość pieniędzy, które zdobywamy radośnie eliminując wrogów. Ustawianie niespodzianek dla orków ułatwia nam linia, która pokazuje nam, jak będą biegli nasi przeciwnicy. Kiedy jesteśmy już gotowi, aby przyjąć na siebie uderzenie orków, naciskamy spację i następuje zwolnienie blokady. Prócz pułapek mamy także naszego bohatera, który, będąc magiem bitewnym, uzbrojony jest w kuszę, włócznie i całą masę zabójczych czarów. Więc, jeśli któryś z orków okaże się na tyle sprytny albo chociaż wytrwały, aby przeżyć wszystkie przygotowane dla niego niespodzianki, to możemy go dobić własnoręcznie. Kiedy uda nam się wybić całą falę, to dostajemy klika sekund, aby szybko dodać nowe pułapki lub się wyleczyć. Nasz bohater ma pasek życia i many. Życie możemy zregenerować przebywając blisko szczeliny lub zbierając flaszki z życiem, które tu i ówdzie porzucają martwi wrogowie, a mana regeneruje się na bieżąco. Kiedy nasz mag zostanie zabity, odradza się obok szczeliny, ale kosztem cennych punktów szczelin.

Sam początek mapy, na zdjęciu szczelina.


Do eksterminacji orków dano nam masę narzędzi – od prostych pułapek, z których wysuwają się kolce, po pułapki, które od razu anihilują nieszczęśnika. Po za tym, mamy też tkaczki, czyli czarownice, które podwyższają nasze statystki (np. silniejszy atak). Gra posiada pewne smaczki dla dorosłych, o ile tak można powiedzieć. Orkowie, podczas śmierci, szczególnie przy tych bardziej widowiskowych pułapkach rozczłonkowują się – nie, nie jest to ani krwawe, ani obrzydliwe, raczej jest parodią. Jednak, jeśli komuś to przeszkadza, bądź zjadł sowity obiad i nie chce ryzykować, to można to wyłączyć w opcjach gry. Oczywiście są także opcje społecznościowe – rankingi, gdzie możemy się mierzyć z innymi graczami na ilość punktów, jakie zdobyliśmy na poszczególnych mapach.

Cel-Shading, czyli jak połączyć grafikę i klimat gry.
Wydaje mi się, że pomysł twórców, aby użyć w tej produkcji rysunkowej grafiki, był strzałem w dziesiątkę. Nie mniej, twórcy poskąpili nam zaawansowanych ustawień graficznych – w opcjach znajdziemy jedynie ustawienia dotyczące rozdzielczości i pasek dedykowany szczegółowości grafiki, który przy okazji reguluje też MSAA. Tyle. Żadnych dodatkowych elementów. Nie jest to jak wada, jako taka – prawdopodobnie było to świadomym zabiegiem twórców. Zdawali oni sobie sprawę, że typowy gracz niedzielny nie potrzebuje ogromu opcji – choć ten tytuł jest wstanie zapewnić parę godzin dobrej rozgrywki maniakom gier. Gra, jak na nasze czasy, nie ma dużych wymagań – nawet udało mi się uruchomić ją na moim leciwym laptopie, choć kłóciłbym się czy by dało się grać. Za to ma moim "blaszaku" gra działała aż miło. Wracając do grafiki, jak już wspomniałem, świetnie wpasowuje się w klimat gry. Ba! dodaje jej uroku. Animacje postaci są płynne, modele wykonane porządnie, kolory raczej stonowane. Moim zdaniem, lokacje mogłyby być trochę bardziej dopracowane – jakieś obrazy na ścianach, więcej posągów, ale i tak nie jest źle. Warto tutaj wspomnieć o przerywnikach, które opowiadają fabułę – nie są one renderowane na silniku gry, są to komiksowe, statyczne obrazy, przy "akompaniamencie" głosu lektora. Moim zdaniem dobry pomysł, dodaje grze takiego komiksowego smaczku.

Animacje, które wprowadzają nas w fabułę.




Dźwięk a spolszczenie gry.
Zacznijmy od muzyki w grze – jest. Nie przeszkadza, nie irytuje, mimo iż jest to tak naprawdę jeden, ten sam podkład muzyczny, który jest odgrywany podczas natarcia orków.  A teraz co do spolszczenia gry – no jak dla mnie klasa, jest to pełna polska wersja językowa. Nie mogę nigdzie znaleźć informacji o aktorach, którzy podłożyli głos, ale moim zdaniem spisali się świetnie. Przyjemnie się słucha tekstów głównego bohatera. Po pierwsze, nie są wypowiadane na siłę, po drugie, są śmieszne a po trzecie są dopasowane do bohaterów. Nawet biedni orkowie, w trakcie swoich agonii w pozostawionych przez nas pułapkach, wypowiadają śmieszne teksty, na czele z "Jak to nie ma lodów?". Główny bohater rzuca także tekstami znanymi z internetu ("Ale urwał"). Nawet typowy head-shot został zamieniony na "główka", który wyświetla się, kiedy uda nam się z kuszy trafić orka w głowę.

Pełna polonizacja!
Fabuła.
Jak już wcześniej pisałem, fabuła jest opowiadana w przerywnikach. Jest ona na swój sposób ciekawa. Ogólnie, w tym tytule mamy przedstawiony odwieczny konflikt magów bitewnych chroniących szczeliny, przed orkami. Grę zaczynamy w momencie, kiedy nasz mentor, walcząc z orkami, poślizgnął się na ich krwi i uderzając głową o schody – umarł. Wtedy jego miejsce zajmuje jego uczeń, który nie grzeszy inteligencją, o czym się przekonamy w trakcie kampanii. Nasz martwy już mentor przyjmuję rolę narratora. I tak zaczynamy walkę w poszczególnych zamkach, broniąc szczelin przed orkami. Fabuła posiada pewien ciekawy zwrot, ale o nim warto dowiedzieć się samemu.


Suma sumarum.
Jak dla mnie tytuł bardzo dobry. O grze usłyszałem po raz pierwszy na tvgry.pl, dość szybko o niej zapomniałem. Później, nadarzyła się okazja, aby spróbować tą grę, bo była przeceniona na Steam. Kupiłem i nie żałowałem, przeszedłem ją na jednym wdechu. Gra świetna dla niedzielnego gracza, który będzie raz na jakiś czas przechodził pojedynczą mapę, jaki i dla rasowych graczy, chcących walczyć w rankingach.

Ubranie bohatera w grze jest z DLC, w podstawowej wersji gry ma on inną "skórkę".